Braniewo między Lądem a Morzem

Ósmego sierpnia 2019 roku wczesnym rankiem stałem w Braniewie na ulicy Zielonej pod numerem 25, patrząc na poniemiecki, typowy dla Warmii budynek mieszkalny.

Braniewo, ulica Zielona (fot. ze zbiorów autora)

Na tyłach domu był piękny sad, w którym większość drzew z pewnością pamiętała przedwojenną nazwę miasta – Braunsberg. Miasteczko o typowo przygranicznym charakterze wydawało się raczej senne, życie toczyło się tu co najwyżej powoli. I jeszcze ten niemiłosierny upał pomimo zapowiadanego deszczu.

 

 

Zgodnie z zapisami historycznymi Braniewo to najstarsze miasto Warmii i jej pierwsza stolica. Jest położone nad rzeką Pasłęką (kiedyś spławną), w pobliżu ujścia do Zalewu Wiślanego, i liczy obecnie 17 tysięcy mieszkańców. Dawniej był to ważny port rzeczny i całkiem istotny port morski – prężne miasto hanzeatyckie. W latach 1466–1772 miasto znajdowało się w obrębie Korony Królestwa Polskiego. Wróciło do Polski po II wojnie światowej, w wyniku ustaleń jałtańsko-poczdamskich.

 

 

Zamierzałem tego dnia zobaczyć Zalew Wiślany, przez który niegdyś wywożono i przywożono rzeką Pasłęką towary. Było to w czasach, gdy na Bałtyku panowała Hanza, a Braniewo znane była światu jako Brunsberga. Hanza stanowiła związek miast kupieckich Europy Północnej od czasów średniowiecza do początków ery nowożytnej. Miasta należące do związku popierały się w handlu i polityce monetarnej, w efekcie niemal monopolizując przepływy strategiczne (czyli handel oraz ruch kapitałowy i ludzki) na Bałtyku. Przekładało się to na ogromną siłę polityczną Hanzy. Obecnie niedaleko ujścia Pasłęki do Zalewu Wiślanego przebiega granica polsko-rosyjska, która przecina dawne Prusy Wschodnie na część polską i rosyjską (przed rokiem 1991 sowiecką), bo oddziela Rzeczpospolitą Polską od rosyjskiego obwodu kaliningradzkiego.

Okolice Braniewa, granica polsko-rosyjska w kierunku Zalewu Wiślanego (fot. ze zbiorów autora)

Dzisiaj, w dobie rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i odczuwalnej na pomoście bałtycko-czarnomorskim
polityki Rosji mającej na celu osłabienie NATO oraz pozbawienie Stanów Zjednoczonych ich wpływów politycznych w Europie, obwód kaliningradzki stanowi dla Polski poważne wyzwanie strategiczne, ponieważ stwarza
tzw. bastion antydostępowy A2AD.

Lapidarnie rzecz ujmując, rosyjskie systemy rażenia w obwodzie zagrażają morskim, powietrznym i lądowym liniom komunikacyjnym Sojuszu Północnoatlantyckiego do państw bałtyckich. Zagrażają one także swobodnej komunikacji przez często wspominany w mediach przesmyk suwalski, który – „wciśnięty” pomiędzy obwód kaliningradzki a sojuszniczą wobec Rosji Białoruś – łączy Polskę z Litwą. Dlatego przesmyk suwalski, który jest ważnym punktem ciężkości w wojnie nowej generacji (wojnie hybrydowej) pomiędzy Rosją a NATO, to symbol nowych czasów na wschodniej flance NATO.

 

 

Nierozwiązanie sprawy obwodu kaliningradzkiego po rozpadzie Związku Sowieckiego w 1991 roku odbija się, jak widać, czkawką i będzie nie lada problemem w razie konieczności planowania jakichkolwiek operacji wojska polskiego oraz sił sojuszniczych w sytuacji wojny z Rosją o państwa bałtyckie. Już teraz samo istnienie obwodu stanowi problem związany z tzw. sygnalizacją strategiczną oraz wpływa na dyslokację sił zbrojnych RP i naszych sojuszników. Gdyby nie było obwodu kaliningradzkiego, Polska nie graniczyłaby z Rosją, a to całkowicie zmieniałoby nasze kalkulacje strategiczne wobec państw bałtyckich oraz nasze dyslokacje wojskowe.

Nie sądzę, by mieszkańcy Braniewa, z którymi rozmawiałem tego sierpniowego ranka, zdawali sobie sprawę z tego, co oznacza położenie ich miasta 10 km od granicy rosyjskiej i 63 km najkrótszą drogą od samego Kaliningradu.

W Braniewie przy ulicy Sikorskiego 41 (jadąc od strony Elbląga i Fromborka) stacjonuje 9 Brygada Kawalerii Pancernej im. króla Stefana Batorego. Jej żołnierze jako pierwsi służyli w polskim kontyngencie w łotewskiej miejscowości Ādaži położonej na przedmieściach Rygi. Jest to zupełnie niedaleko (jadąc w kierunku Dźwiny), bo tylko 23 kilometry, od Kircholmu, gdzie w 1605 roku hetman polny litewski Jan Karol Chodkiewicz pobił armię szwedzką, utrzymując na Dźwinie strategiczną linię obrony dawnej Rzeczypospolitej wraz z jej inflanckim przedpolem i chroniąc Rzeczpospolitą przed penetracją ze strony Szwedów. Wojska Rzeczypospolitej asekurowały także od strony lądu bufor Inflant przed siłami rosyjskimi, chcącymi się przebić do Bałtyku, a jednocześnie zwalczały desanty szwedzkie z morza, na którym panowała wówczas flota naszych północnych sąsiadów. Dziś polscy czołgiści z kontyngentu w Ādaži stanowią pierwszą linię obrony na głównej osi potencjalnego ataku rosyjskiego przecinającego trzy państwa bałtyckie w kierunku na Rygę przez południową część Estonii.

Częstych zmian geopolitycznych świadkiem jest Braniewo. Zgodnie z tym, co mówią mieszkańcy, w 1968 roku (również w sierpniu) przez to graniczne miasteczko przewalały się sowieckie kolumny zmechanizowane idące na Czechosłowację. Kto by pomyślał 50 lat temu, że za pół wieku polscy żołnierze z jednostki braniewskiej będą elementem polskiej projekcji siły do postsowieckiej Łotwy (która w międzyczasie stała się członkiem NATO) mającej na celu odstraszanie ewentualnych zaczepnych akcji Rosji?! Trzeba przyznać, że na pomoście bałtycko-czarnomorskim historia kołem się toczy.

Za życia jednego człowieka mogą się nawet kilka razy
wydarzyć rzeczy fundamentalnie zmieniające jego otoczenie
polityczno-ekonomiczne i tym samym w sposób oczywisty jego osobiste losy.

Zmiany geopolityczne są czasem tak szybkie, że nauczyliśmy się do nich w tym regionie świata równie szybko przyzwyczajać. Przecież układ geopolityczny sprzed – dajmy na to – 40 lat wydaje się nam już czystą abstrakcją!

 

Rozmawiałem tego ranka ze starszym panem, który opowiadał mi, że w domu położonym na łuku ulicy Zielonej, malowniczo skręcającej w kierunku koszar, mieszkał przed wojną profesor muzyki. Codziennie dojeżdżał on pociągiem do pracy w Königsbergu, jak zwał się Kaliningrad za czasów niemieckich. I nie była to wcale bardzo długa podróż pomiędzy tymi dwoma miastami znajdującymi się przecież w jednym państwie niemieckim w prowincji Ostpreußen.

Stacja w Braniewie, linia kolejowa w kierunku dawnego niemieckiego Königsbergu, obecnego rosyjskiego Kaliningradu (fot. ze zbiorów autora)

Kolej wciąż chodzi z Braniewa do dawnego Königsbergu, dziś już Kaliningradu, a w mieście znajduje się piękny, choć zaniedbany poniemiecki dworzec. Od niedawna przez stację Braniewo przejeżdżają również tranzytem z Chin pociągi towarowe w ramach chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku czy – jak kto woli – Nowego Jedwabnego Szlaku. Jadą w kierunku na Olsztyn i dalej w głąb Polski, a następnie prawdopodobnie do Niemiec i zachodniej Europy. W ten sposób Chińczycy powoli budują system lądowego skomunikowania wschodniej Azji z Europą i oparty na tym skomunikowaniu nowy porządek handlowy.

Dworzec kolejowy w Braniewie (fot. ze zbiorów autora)

Warmia i Mazury wraz z obszarem obecnego obwodu kaliningradzkiego były kiedyś zwane Pojezierzem Pruskim. Rozciągnięte pomiędzy Wisłą a Niemnem oddzielają od polskiego hinterlandu dawne wybrzeże pruskie oparte na Pregole, Pasłęce i Niemnie. Zarówno Pregoła, jak i Niemen uchodziły deltami do Bałtyku w miejscu, gdzie dziś znajdują się Mierzeja Wiślana i Mierzeja Kurońska, które powstały, gdy morze wtargnęło w bieg obu rzek i na dnie płytkiego przecież przy brzegu Bałtyku osadziły się piaski.

Zalew Wiślany (fot. ze zbiorów autora)

Powstałe w ten sposób odcięte części morza są płytkie (4 m głębokości Zalew Wiślany, Zalew Kuroński do 15 m), lecz za to rybne, a przerwy w mierzejach (Cieśnina Piławska i Cieśnina Kłajpedzka) umożliwiały komunikację zalewów z otwartym morzem. Stąd wynika obecna presja Warszawy na zbudowanie kanału. Chodzi o to, by mogła istnieć polska komunikacja towarowa z otwartym Bałtykiem bez pośrednictwa rosyjskiego.

 

 

Jednakże ukształtowanie wybrzeża pruskiego nie sprzyjało w dobie nowożytnej rozwojowi żeglugi, ponieważ zalewy okazały się zbyt płytkie dla coraz większych statków handlowych. Z tego powodu porty takie jak Królewiec, Elbląg, Braniewo (niegdyś Brunsberga) oraz Kłajpeda, kiedyś ważne, straciły na swoim handlowym znaczeniu, gdy statki morskie wraz z rozwojem technologii szkutniczych stały się pokaźniejsze i o większym zanurzeniu. Wraz z otwarciem komunikacyjnym Atlantyku i wielkimi odkryciami geograficznymi miasta takie jak Brunsberga podupadły tym bardziej. W wypadku dawnej Brunsbergi doprowadziło to do całkowitego upadku znaczenia tego bogatego i wpływowego kiedyś miasta warmińskiego.

Ujście Pasłęki do Zalewu Wiślanego (fot. ze zbiorów autora)

Nie jestem pewien, czy mieszkaniec Braniewa, z którym rozmawiałem tego sierpniowego ranka, zdawał sobie sprawę, że w sytuacji wojny z Rosją jego miasto leży na pierwszej linii obrony.

Dziewiąta Brygada Kawalerii Pancernej stacjonuje zbyt blisko granicy i dlatego byłaby poddana oddziaływaniu bojowemu rosyjskiej artylerii. W razie alarmu musiałaby opuścić braniewskie koszary, wyjść w kierunku Elbląga przez Wysoczyznę Elbląską i prawdopodobnie zająć stanowiska obronne na kanale Elbląskim między Elblągiem a Olsztynem. Rosjanie wzięliby garnizon w Braniewie na cel od pierwszych minut wojny. Przepływająca przez Braniewo Pasłęka byłaby co najwyżej przeszkodą taktyczną i nie można by na niej montować obrony wojsk polskich w tym rejonie. To oznacza, że wojska polskie z tutejszego garnizonu musiałyby w wypadku wojny obronnej odejść na południowy zachód.

 

 

W celu zniszczenia sił zbrojnych RP, zwłaszcza gdyby te zdecydowały się iść przez przesmyk suwalski na pomoc państwom bałtyckim, Rosjanie mogliby planować prawe ramię wielkiej operacji przeciw Polsce wyprowadzić wzdłuż biegu Wisły. Podstawowym założeniem byłoby zajęcie Braniewa i drogi ekspresowej S22 – dawnej „berlinki”. Potem, po pobiciu rozlokowanej na Wysoczyźnie Elbląskiej polskiej 9 Brygady Kawalerii Pancernej, zadaniem Rosjan byłoby zdobycie węzła komunikacyjnego Elbląga, ryglującego ruch do Gdańska i Warszawy na trasie S7. To zawładnięcie linią obronną Elbląg–Ostróda poszerzoną o teren obronny na wschód do Olsztyna – wraz z drogą ekspresową S7 i drogą 16 – miałoby złamać linię obrony Rzeczypospolitej na północy kraju. Przy okazji czołówki rosyjskie miałyby za zadanie dojść drogą 22 do Malborka, minąć Nogat oraz sforsować przeszkodę operacyjną Kanału Elbląskiego i próbować, rozpoznając siły polskie, dotrzeć do linii Wisły po minięciu kilku mniejszych jezior oddalonych do 15 kilometrów od nurtu Wisły.

 

Pierwszą poważniejszą przeszkodą operacyjną jest tu dopiero Kanał Elbląski i kilka połączonych z nim jezior między Elblągiem a Ostródą i Olsztynem. To właściwie jedyna na skalę operacyjną linia obronna pomiędzy obwodem kaliningradzkim a strategiczną linią Wisły. Na północ od niej i na zachód od drogi 57 Bartoszyce–Biskupiec teren jest otwarty i pofałdowany, z rzadkimi przecięciami, a zatem dogodny do operacji manewrowych. Widać to gołym okiem na polach pod Dobrym Miastem.

Układ terenu powoduje, że na Kaliningrad najłatwiej uderzyć z Braniewa.

Dlatego gdyby kiedyś miało dojść do operacji ofensywnej mającej na celu wyeliminowanie pozostawionej enklawy obwodu kaliningradzkiego, to właśnie Braniewo (podobnie jak Bartoszyce i Raczki) byłoby sworzniem decydującym o zdolności komunikacyjnej sił uderzających na Kaliningrad.

W sierpniu 2019 roku Braniewo sprawiało wrażenie sennego. Jednakże życie tutaj nie może być nudne, choćby z powodu zmian, które to miasto dotykają i będą dotykać. Jego losy przypominają karuzelę. Pomijając okresy wcześniejsze, w samym XX wieku najpierw obie Rzesze Niemieckie i dwie wojny światowe, z których druga zdruzgotała doszczętnie tkankę miejską Braniewa. Potem napływ ludności polskiej i smutna, zamknięta granica polsko-sowiecka. Następnie, od końca XX wieku, granica niepodległej Rzeczypospolitej. Wraz z nadejściem XXI wieku granica Sojuszu Północnoatlantyckiego rozciągającego się od Kalifornii aż do pól i lasów na północny wschód od Braniewa. Jednocześnie kraniec Unii Europejskiej i bariera między zupełnie różnymi projektami politycznymi: zachodnim i rosyjskim. Pod nosem wojsk rosyjskich i w pobliżu rosyjskiego bastionu antydostępowego.

Jeśli rywalizacja amerykańsko-chińska spowoduje dalsze odwracanie procesu globalizacji, a do tego będzie przybierała na sile, to Braniewo może się stać miastem granicznym między częścią świata skupioną wokół potęgi USA a światem mas lądowych Eurazji rozciągających się od Szanghaju po rosyjski Kaliningrad i białoruski Brześć nad Bugiem.

Świat ten będzie podporządkowany potędze gospodarczej i politycznej Chin, w których polu grawitacji polityczno-ekonomicznej znajdzie się wówczas zapewne zarówno Rosja, jak i Białoruś. Oba rywalizujące ze sobą światy mogą być wówczas podzielone murem z oddzielnym systemem gospodarczym i handlowym, a także oddzielnymi łańcuchami dostaw, normami technologicznymi, zasadami wymiany informacji, wiedzy i przemieszczania się ludzi. Braniewo będzie przy samym tym murze.

 

Pesymiści mówią, że stan taki może potrwać nawet kilka dekad. Nie miałem śmiałości rozmawiać z mieszkańcem miasta w sierpniowy poranek o tej konkretnej sprawie. Zresztą taka rozmowa byłaby chyba nieco abstrakcyjna. To tak, jakby w sierpniu 1968 roku, gdy czołgi sowieckie sunęły ulicami miasta, ktoś fantazjował, że Polska będzie członkiem NATO, a Związek Sowiecki przestanie istnieć.

Materiały do pobrania
pdf
Braniewo między ładem a morzem
Autor Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.
Data 11/09/2019
Twoje dane osobowe zostaną użyte do obsługi twojej wizyty na naszej stronie, zarządzania dostępem do twojego konta i do innych celów, o których mówi nasza Polityką Prywatności.