Droga do wojny: sankcje ekonomiczne. Paralele: Włochy 1935 – Rosja/Chiny 2023

Inwazja Włoch na Etiopię przed II wojną światową była pierwszą poważną okazją, by przetestować, jak skuteczna jest broń ekonomiczna ówczesnej „wspólnoty międzynarodowej” – Ligi Narodów – czyli sankcje ekonomiczne. A konkretnie, jak sankcje te zadziałają w praktyce przeciw dużemu państwu posiadającemu przemysł i realne wojsko. Wcześniej stosowano sankcje jedynie wobec państw słabych: Jugosławii i Grecji. Niezwykłe są paralele pomiędzy tamtą sytuacją a obecnym stanem spraw światowych. Wtedy dotyczyło to równowagi w Europie i w jej otoczeniu, teraz dotyczy to równowagi systemu globalnego. Wtedy skończyło się kinetyczną wojną światową, jak się skończy teraz – zobaczymy. Na razie mamy ostrą rywalizację, którą nazwałem jakiś czas temu skalowalną wojną światową, która wynika z nierównowagi systemu międzynarodowego. Bardzo pouczające są paralele między sytuacją sprzed 85 lat i obecną, które przywołam w tym tekście i w kolejnych z naszego nowego cyklu o sankcjach.

Hitler i Mussolini w Berlinie, 1940 r. (foto: Wikimedia)

Sankcje wobec Włoch były oczekiwane przez społeczność międzynarodową po rozbudowie obecności wojskowej Włoch we wschodniej Afryce i towarzyszących rozbudowie potyczkach granicznych z siłami etiopskimi. Jedenastego września 1935 roku na corocznym zgromadzeniu Ligi Narodów zarówno francuski premier Pierre Laval, jak i brytyjski sekretarz do sprawy Ligi Narodów Anthony Eden publicznie ogłosili intencję wprowadzenia sankcji, jeśli Włochy zaatakują Etiopię. Pomimo tych gróźb inwazja rozpoczęła się 3 października, można zatem powiedzieć, że doszło do fiaska odstraszania sankcjami (podobnie jak wobec Rosji, która dokonła inwazji na Ukrainę w 2022 roku, chociaż grożono jej poważnymi konsekwencjami ekonomicznymi). Liga Narodów nazwała atak włoski agresją i w ciągu sześciu tygodni ogłosiła pokaźny pakiet sankcji. Sankcje te nie zatrzymały jednak Włoch i nie ocaliły rządu cesarza Etiopii Hajle Sylassje ani niepodległości afrykańskiego kraju. Inwazja zakończyła się sukcesem Włoch przed końcem wiosny 1936 roku i to pomimo początkowych problemów armii włoskiej w starciach z armią etiopską. W związku z tym już w lipcu 1936 roku sankcje wobec Włoch zostały uchylone. To szokujące.

Uważa się powszechnie, że nałożenie tych sankcji zakończyło się fiaskiem, nie tylko bowiem nie powściągnęło imperializmu Mussoliniego i nie zatrzymało wojny, ale dodatkowo złamało kruchą powersalską równowagę polityczną w Europie, której istotnym elementem są zasady, na jakich narody zgodnie ze sobą handlują i dbają o przepływy strategiczne, czyli o ruch towarów, surowców, energii, ludzi, kapitału, danych i wiedzy oraz technologii między państwami (tak obecnie sankcje Zachodu na Rosję i USA na Chiny wpływają na równowagę globalną).

 

A.J.P. Taylor stwierdził potem, że fiasko sankcji oznaczało faktyczną śmierć Ligi Narodów (tak jak teraz może ono oznaczać śmierć obecnej formuły globalizacji oraz funkcjonalności Międzynarodowej Organizacji Handlu i zasad, na jakich działał świat przez ostatnich 30 lat).

 

Samo fiasko odstraszenia Włoch od wojny to nie wszystko, były szersze konsekwencje tego, co się wydarzyło w reżimie sankcyjnym w latach 1935–1936. Po pierwsze sankcje nałożone na Włochy nie dotyczyły ropy naftowej (Włochy jej własnych zasobów nie posiadały, w zupełnym przeciwieństwie do Rosji, która ma w istocie wszystkie surowce, i w pewnym przeciwieństwie do Chin, które mogą surowce sprowadzać drogą lądową z Rosji czy z Azji Środkowej, z wnętrza heartlandu Eurazji). Właśnie embarga na ropę do Włoch obawiał się najbardziej Mussolini, bo to, jak sam wspominał wobec Hitlera, zakończyłoby szybko jego przygodę afrykańską.

Sankcje wprowadzone przez Ligę Narodów miały charakter głównie finansowy, a nie surowcowy, projektowali je bowiem ekonomiści, a nie morscy stratedzy z ich nieustannym dążeniem do odcięcia szlaków dostaw surowców drogą morską. Celem zatem sankcji wobec Włoch w roku 1935 były rezerwy walutowe i kapitał. Czyli blokada działania włoskiej produkcji na rynkach eksportowych. Było to zgodne z tzw. teorią skarbu, w przeciwieństwie do teorii admiralicji, wedle której chodzi o zatkanie kanałów dostępu do surowców (ten problem teraz nie dotyczy Rosji, co pokazuje jej dużo większą odporność wobec sankcji niż Włoch przed II wojną światową).

Takie sankcje finansowe były mniej bolesne dla państw je stosujących i dużo mniej prowokacyjne dla państwa nimi atakowanego. Ale to okazało się także ich słabością, bo potencjalne braki dostępu do rynków finansowych, dzięki którym pozyskują za pomocą konsensualnego mechanizmu zwanego rynkiem światowym surowce, szybciej popychają państwa kontynentalne do ryzykownych decyzji, np. do rozpoczęcia wojny lub wygłaszania gróźb w stosunkach międzynarodowych, by dostęp do surowców od państw słabszych zapewnić. Tak było z Niemcami po 1936 roku. Zobaczymy, czy tak będzie z Chinami i Rosją.

 

Sankcje nałożone na Włochy miały ogromny wpływ na politykę Niemiec i Japonii – państw, którym nie podobał się ład powersalski. Oba kraje obserwowały skutki działania sankcji na gospodarkę włoską z poważnym niepokojem. Niemcom zwłaszcza przypominało to swoją naturą dewastującą niemieckie społeczeństwo blokadę morską kajzerowskich Niemiec z lat 1914–1918.

 

Dlatego sankcje na Włochy uruchomiły plany ekspansji kontynentalnej na wschód i południe Europy, zgodnie z myślą geopolityczną Haushofera z jego twardą propozycją opcji kontynentalnej w kierunku Europy Wschodniej i heartlandu. Sankcje pchnęły Niemcy do konsolidacji kontynentalnej oraz do pewnego stopnia autarkii (produkcja syntetycznego paliwa, gumy, kauczuku itd.) czy zbrojnego zmuszania państw do współpracy na warunkach niemieckich, a zatem do wojny (Rosja w 2022 roku też rozpoczęła wojnę w tym celu, a Chiny ustami Xi Jinpinga w 2022 roku wyraziły przekonanie, że konfrontacja z USA jest nieunikniona).

Nie oszukujmy się, podobna groźba odcięcia Chin od dostaw surowców drogą morską pchnęła Chiny z jednej strony do ogłoszenia i potem budowy infrastruktury skomunikowania Europy i Bliskiego Wschodu masami lądowymi Eurazji (koncepcja Pasa i Szlaku), a z drugiej do poszukiwania samodzielności technologicznej czy nawet autarkii (w obliczu amerykańskiego embarga na mikroprocesory najnowszych generacji Chiny rozpoczęły własny wielki program rozbudowy takich zdolności, podobnie jak w latach 30. Niemcy rozpoczęły wielkie programy produkcji paliwa syntetycznego, gumy i kauczuku).

Liga nie pomogła Etiopii ani materiałowo, ani finansowo, choć taką pomoc, przyznajmy, rozważała. Obecnie Ukraina taką pomoc otrzymuje (choć w zbyt limitowanej formie, na pewno jeśli chodzi o polskie i ukraińskie interesy), co jest wynikiem lekcji z II wojny światowej, gdy program Lend Lease dał Amerykanom szansę na wygraną w Eurazji bez wielkiej obecności wojsk lądowych USA na superkontynencie. Ciężar walk i tym samym strat spoczywał zatem na wojskach Sowietów i Chin Kuomintangu. Teraz wojska lądowe też wystawia Ukraina. Nie można mieć o to pretensji do Amerykanów, którzy dyskontują w ten sposób swoje położenie geograficzne i swoją potęgę morską i lotniczą.

 

Obecnie gra ma już wymiar globalny, wtedy teoretycznie też, ale świat był jednak „mniejszy”, powiązania między kontynentami słabsze, zatem sankcje na Włochy złamały przede wszystkim równowagę polityczną w Europie. Teraz Eurazja jest już systemem ściśle powiązanym, wtedy Europa i Azja to były dwa odrębne światy spięte projekcją siły morskiej USA i Wielkiej Brytanii na oba kontynenty, choć z różnych stron oceanu światowego.

Zwolennicy teorii admiralicji uważali i dziś też uważają, że najlepszym celem sankcji surowcowych jest państwo wysoko uprzemysłowione, które jest zależne od zagranicznego źródła żywności (przed wojną światową Japonia, dziś Chiny). I zależne od surowców energetycznych sprowadzanych z zagranicy drogą morską (przed wojną Japonia i Niemcy, dziś w ogromnym stopniu Chiny), ale jednocześnie którego siła wojskowa przeważa siłą odporności nad embargiem na dobra, które są potrzebne społeczeństwu (przed wojną Niemcy i Japonia, dziś – nie wiadomo, trudno powiedzieć).

Nauka z tego taka, że zasadniczo w takiej sytuacji łatwiej zmęczyć populację cywilną sankcjami ekonomicznymi, niż pokonać państwo wojskowo. W tym sensie Włochy były idealnym celem dla sankcji stosowanych według teorii admiralicji. Sprowadzały surowce morzem: 47% węgla i 99% ropy naftowej szło do Włoch drogą morską. Dlatego też Włochy miały siódmą co do wielkości flotę handlową świata. Były jednak słabe strony torii admiralicji i pozostają one takie w XXI wieku: zastosowanie tej teorii wywołuje tak potężne zamieszanie na rynku światowym, że trzeba formować skomplikowane i trudne w praktyce do osiągnięcia sojusze polityczne, by taką blokadę urzeczywistnić. Właśnie dlatego tak trudno przekonać dziś Niemcy i Francję do decouplingu od Chin i stanięcia wprost po stronie USA.

 

Jest to zadanie tym trudniejsze w dobie praktyk protekcjonistycznych, jakie rozpoczęły się niedawno, gdy zaczęło się chronienie własnych rynków i produkcji (co powoduje obecnie trendy deglobalizacyjne). Wszystko bowiem, co było stabilne i przewidywalne, stało się niestabilne i postrzegane jako lewar stosowany nawet wobec sojuszników, którzy snują podejrzenia – jak na przykład obecnie Niemcy i Francja wobec Stanów Zjednoczonych – o chęć (niejako przy okazji) zmiany układu sił wytwórczych także względem nich – swoich sojuszników. Innymi słowy wisi w powietrzu oskarżenie USA o rewizjonizm ładu globalnego przez tych, którzy nie chcą nic zmieniać, to jest przez Europę (zwłaszcza Francję i Niemcy) i Chiny. To ujednolica ich interesy obrońców status quo, stąd taka, a nie inna polityka tych państw wobec wojny na Ukrainie.

 

Dlatego przed wojną postawiono na sankcje zgodne z „treasure theory”, które to sankcje sprawiają wrażenie „lżejszych” i czasem efektywniejszych, a na pewno realizuje się za niższą cenę polityczną, są też mniej prowokujące do ostrych odpowiedzi. Atakujemy nie rynek surowcowy, ale rezerwy walutowe, aktywa majątkowe i dostęp do rynków zewnętrznych dla produkcji, by pozbawić państwo waluty potrzebnej do prowadzenia wojny i zbrojeń (tak postąpiono też w trakcie obecnej wojny wobec Rosji – nałożono embargo (choć często dziurawe) na eksport surowców i zajęto aktywa i majątki.

Przy czym dzisiejsza Rosja jest państwem o rzędy wielkości bardziej odpornym na sankcje niż Włochy Mussoliniego, bo ma własne surowce i jest głównym producentem zboża na świecie. Tak długo, jak jest w stanie zbywać swoje surowce drogą lądową przez masy Eurazji do Chin i do Indii, sankcje jej tak bardzo nie będą bolały. Inaczej ma się rzecz z elementami technologii przemysłowych, na które embargo wypycha ją z polityki europejskiej i podporządkowuje Chinom, choć na kolana nie rzuca.

Włochy po nałożeniu sankcji nie mogły pożyczać na rynkach finansowych, by opłacać zakupy surowców i sieci poddostawców, potrzebne wielkim firmom i markom włoskim. Nawet takie firmy jak Fiat, Pirelli czy Montecatini zostały pozbawione finansowanie importu przez potężne banki londyńskie. Dokonała się finansowa blokada Włoch (tak jak dziś Rosji).

 

Mechanizmem lewarującym było to, że Włosi nie mogli płacić jednocześnie za wojnę i za kluczowe surowce importowane niezbędne do życia cywilnego. Oba sektory powinny być finansowane dzięki dostępowi do światowego rynku finansowego, tymczasem dostęp ten został za pomocą sankcji zablokowany.

 

Inaczej niż to jest w wypadku dzisiejszej Rosji, przedwojenne Niemcy i Włochy były najbardziej wrażliwe, jeśli chodzi o rezerwy walutowe. Dlatego należało po prostu zamknąć rynki eksportowe dla Włoch, jak postulował Eric Drummond – brytyjski ambasador w Rzymie. Wtedy redukcja równałaby się 73% rocznych przychodów w twardej walucie. Wówczas gromadzenie przez Mussoliniego wielkiej armii z czołgami i samolotami w Rogu Afryki oraz miesiące przygotowań z mnóstwem pieniędzy na ropę, ubrania, wodę, żywność itd. wydrenowałyby włoski budżet. Trzeba przyznać, że Rosja dziś nie ma takich problemów: wojna jest blisko jej obszaru rdzeniowego, prowadzi własną produkcję wojskową, żywności własnej ma pod dostatkiem, podobnie z surowcami, ponadto nieustannie handluje na potęgę i rosnąco z Chinami i Indiami, obracając się ekonomicznie w kierunku Azji.

 

Mussolini, mimo że miał pozycję słabszą niż dzisiejsza Rosja, nie poddał się (jak np. Jugosławia i Grecja w latach 20. XX wieku). Choć zarówno Brytyjczycy, jak i Francuzi myśleli początkowo, że się podda, i to szybko. Może dlatego we wrześniu 1935 roku na zgromadzeniu Ligi Narodów premier Francji Laval i brytyjski minister spraw zagranicznych Hoare uzgodnili, że nie będzie twardych sankcji, jak embargo na ropę, zamknięcie Kanału Sueskiego czy blokada morska, jako działań zbyt prowokujących (teraz też tak jest: Rosja handluje w najlepsze z Indiami, Chinami i globalnym Południem, nie zamknięto cieśnin dla rosyjskiej floty handlowej ani nie zabroniono Rosji globalnego handlu poza światem Zachodu, choć nawet tam embargo bywa dziurawe. Wystarczy zapytać Turków i Niemców, jak jest… Już nie wspominając o Indiach, które reeksportują rosyjską ropę do Europy, tylko dużo drożej.

 

W tym samym roku 1935 rozważano też wprowadzenie sankcji wobec hitlerowskich Niemiec, ale stratedzy francuscy chcieli uniknąć atakowania niemieckiego społeczeństwa – wciąż była żywa pamięć blokady Niemiec z wojny światowej – poprzez sankcje związane z żywnością i przemysłem tekstylnym, w którym pracowało bardzo dużo Niemców (dziś Chiny mogłyby nam, całemu Zachodowi, zrobić wielką szkodę, gdyby przestały wysyłać towary codziennego użytku dla zachodniej klasy średniej, choć same sobie też by zaszkodziły). Innymi słowy, rozważano sankcje na przepływach strategicznych do i z Niemiec. Uznano, że to by z pewnością wywołało strajki i wpłynęło na poziom bezrobocia, ale nie wpłynęło za to na postępującą militaryzację Niemiec. Dlatego, jak twierdzili Francuzi, że Niemcy są „geniuszami zamienników” – czyli „geniuszami Ersatzu”.

 

Uznano, że bojkot eksportu niemieckiego jest lepszy niż twarde blokady surowcowe. Dziś też zabiłoby to gospodarkę Niemiec i może dlatego w ostatnich dniach chiński minister spraw zagranicznych groził podczas pobytu w Niemczech, że jakikolwiek „derisking”, czyli redukcja niemieckiej współpracy z Chinami, oznaczać będzie chiński decoupling od eksportu niemieckiego, który zniszczyłby kontrakt społeczny, czyli stabilizację polityczno-społeczną Niemiec.

Te przygotowania z roku 1935 do sankcjonowania Niemiec już wtedy można było uznać za początek nowe ery rywalizacji i tym samym niejako przymusowego kształtowania zachowania Włoch i Niemiec w przededniu wojny kinetycznej, która wybuchła w 1939 roku. Bardzo otrzeźwiająca jest obserwacja w kontekście dzisiejszych wydarzeń, że rządy francuski i brytyjski już wówczas były najwyraźniej świadome, że dochodzi do złamania równowagi światowej i że znalazły się na drodze do konfrontacji i wojny. Dziś może być tak samo.

Tymczasem rozbudowa armii włoskiej w Afryce do 400 tysięcy żołnierzy stworzyła momentum samo w sobie i Mussolini pomimo grożących sankcji nie zatrzymał się, wydając rozkaz do ataku o świcie 3 października 1935 roku. Doszło do fiaska odstraszania konsekwencjami ekonomicznymi. Podobnie było z Rosją atakującą Ukrainę w lutym 2022 roku pomimo podobnych gróźb ze strony Zachodu i USA. Wojska włoskie zaatakowały imperium etiopskie w podwójnym manewrze okrążającym wyprowadzonym od Erytrei i od zachodu od Somalii (Rosjanie zaatakowali wyizolowaną fiaskiem odstraszania Ukrainę od Krymu, z Białorusi i z Rosji). Włosi liczyli na szybkie zwycięstwo, bali się jednak reperkusji międzynarodowych, więc chcieli osiągnąć szybkie zdobycze terytorialne (Rosjanie też na to liczyli, Ukraina wydawała się tak słaba jak Etiopia w 1935 roku).

 

Dowódca włoski Emilio De Bono miał pod rozkazami największą armię europejską, jaka została kiedykolwiek zebrana na kontynencie afrykańskim: Było to 300 tysięcy włoskiego wojska, 87 tysięcy askarysów, czyli tubylczych żołnierzy afrykańskich, i 100 tysięcy robotników do prac ziemnych, drogowych i logistyki, i tak niezbędnej budowy i utrzymania dróg zaopatrzenia.

 

Celem była Addis Abeba – stolica kraju (jak Kijów dla Rosjan). W przeciwieństwie do Rosjan dowódca włoski poruszał się wolno i ostrożnie, by nie nadwerężyć własnych linii logistycznych w bardzo dużym kraju. Fundamentalną słabością był jednak zależny od innych mocarstw dostęp drogą morską do teatru działań (Rosja nie ma tego problemu i działa ze strategicznej pozycji wewnętrznej Eurazji). Zapasy dla Włochów szły drogą morską przez Kanał Sueski kontrolowany przez Brytyjczyków do dwóch przyczółków logistycznych w Erytrei i Somalii, odpowiednio 2200 km i 3600 km od Włoch. Była to bardzo ryzykowna projekcja siły dla każdego, a tym bardziej dla słabych jednak Włoch, zwłaszcza wobec linii komunikacyjnych kontrolowanych przez Brytyjczyków i Francuzów, i ich bazy morskie.

 

Sankcje weszły w życie 18 listopada 1935 roku i zostały wprowadzone przez 52 z 58 państw Ligi. To było spore osiągnięcie, jeśli chodzi o spójność państw (dziś też tak powinno być, tymczasem szeroki świat dalej handluje z Rosją). W „New York Herald Tribune” piano na temat solidarności międzynarodowej w obliczu ataku na Etiopię i na temat przykładu jedności w obliczu agresji.

 

Głównym celem sankcji były włoskie dochody z eksportu. Od tego momentu rozpoczął się wyścig między pokonaniem wojsk etiopskich i zajęciem Addis Abeby a wymęczeniem gospodarki włoskiej. (Rosjanie nie mają tego problemu: własne surowce i żywność oraz rynki w Azji bez komunikacji morskiej). Wszystko zależało zatem od tego, jak Etiopia będzie się bronić.

 

Przewidywano w 1935 roku, że włoska gospodarka wytrzyma jedynie 10 miesięcy (rosyjska jest odporniejsza). Zaliczono rzeczywiście potężny spadek rezerw walutowych, w ciągu roku o połowę. Dewaluacja lira o 25% po tygodniu od wprowadzeniu sankcji nie pomogła. Nastąpił 35-procentowy spadek importu. Pojawiło się racjonowanie towarów importowanych. Ale to pomogło tylko o 22% zmniejszyć popyt na produkty z importu.

 

Co arcyważne, sankcje nie objęły najważniejszego surowca: ropy naftowej. Sukces takich sankcji zależał od USA, które w latach 20. panowały nad światowym rynkiem ropy, a nie należały do Ligi i nie chciały brać udziału w grze o równowagę europejską. USA dostarczały Włochom ropę, a eksport się zwiększył w trakcie wojny (Chiny i Indie dziś kupują od Rosji). Rząd USA argumentował, że nie kontroluje małych firm naftowych, które mogą handlować, jak chcą. USA kontrolowały wówczas 60% produkcji ropy światowej. O ile Amerykanie zastosowali się do embarga na broń (jak Chiny teraz wobec Rosji), to nie zastosowali się do embarga na ropę.

 

Włochy potrzebowały ośmiu tysięcy ton ropy dziennie dla gospodarki cywilnej i prowadzenia jednocześnie wojny, a małe firmy z USA mogły eksportować do Włoch aż 10 razy więcej. Taka była wówczas relatywna potęga naftowa USA (dziś Chiny też mogą tak pomóc Rosji, gdy chodzi o towary i technologie).

 

Neutralność Waszyngtonu zapobiegła embargu na ropę, które zatrzymałoby Włochów i wojnę. Amerykanie nie wprowadzili embarga, tak jak dziś Chiny nie chcą zatrzymać rosyjskiej wojny, bo sprzyja ona budowie ich pozycji arbitra między Rosją a Europą i dominującego nad Rosją mocarstwa.

W trakcie wojny etiopskiej (podobnie jak teraz) zaczęły się szybko pojawiać pęknięcia w polityce sankcyjnej. Okazało się (jak teraz), że wiele rządów chce szybkiego zakończenia wojny i powrotu do „biznes as usual”. Brytyjczycy zaczęli sygnalizować chęć dealu (podobnie jak dziś Francja i Niemcy oraz oczywiście Chiny – czyli siły połączone pragnieniem utrzymania status quo), nie chcieli dalszej eskalacji i wojny kinetycznej w wyniku złamania równowagi w Europie wskutek przyciskania mocarstw rewizjonistycznych do muru (pytanie, jak bardzo Chiny czują się dziś przyciskane i co o tym myślał Macron, będąc w Pekinie?).

Zatem rozpoczęto tajne negocjacje między Paryżem a Londynem o porozumieniu dotyczącym podziału Etiopii i oddaniu Włochom sporej jej części (patrz: Donbas, Krym?) w tym samym czasie, gdy gazety wciąż pisały o solidarności wspólnoty międzynarodowej. Dziewiątego grudnia pojawił się o nich przeciek (tak jak dziś propozycje chińskie, amerykańskie debaty o Krymie i Donbasie i niemiecko-francuskie apele o pokój, co wprowadziło opinię publiczną Zachodu w stan szoku). Pakt negocjowany, nazwany od nazwisk głównych negocjatorów Hoare–Laval, jednak nie stanął na porządku politycznym i sankcje pozostały w mocy, niszcząc gospodarkę Włoch. Na domiar złego (albo dobrego) w listopadzie wojska etiopskie zaczęły odnosić sukcesy, nawet rozpoczęły kontrofensywę i wzięły do niewoli tysiące jeńców włoskich.

 

Mimo to, a może dlatego, ponownie odroczono nałożenie embarga na ropę, Amerykanie byli bowiem niezdecydowani, przy czym dostawy ropy do Włoch z USA zwiększyły się w sumie o 446% rok do roku w grudniu 1935 roku. Włochy definitywnie korzystały na ropie amerykańskiej, tak jak Rosja korzysta z handlu z Chinami, by utrzymać się przy gospodarczym życiu.

 

Gdyby wprowadzono embargo na ropę, Etiopia mogłaby pokonać wojska włoskie. Niewątpliwie Chiny i Indie trzymają lewar na Rosję, która słabnie wobec nich.

 

Do lutego 1936 roku Włosi pokonali tylko szóstą część drogi do stolicy Etiopii. Morale armii spadało. Gdyby wtedy Amerykanie dołączyli do reżimu sankcyjnego, to włoska gospodarka by upadła – tak uważali wówczas forsujący taki scenariusz eksperci Ligi Narodów. Decyzje odroczono, a Włosi wrócili do ofensywy, w tym przy użyciu broni chemicznej. Co ciekawe, Sowieci byli za sankcjami Ligi i kolektywnym systemem bezpieczeństwa. Inaczej niż ówcześni Amerykanie. Tak samo dziś Chiny zachowują się inaczej niż Amerykanie. Sowieci odcięli Włochom swój chrom, magnez, rudę żelaza. Monopol rządu sowieckiego na handel międzynarodowy dał Moskwie potężny mechanizm błyskawicznej kontroli tego, co robią w stosunkach międzynarodowych (podobnie mają dziś Chiny i Rosja). To daje elastyczną możliwość manewru operacyjnego w grze mocarstw dzięki szybkiej reakcji na zmienny i płynny układ międzynarodowy.

 

Włosi posuwali się do przodu i nie zrobiono nic więcej, by ich zatrzymać. A można było na przykład zamknąć Kanał Sueski dla ich transportu materiałowego do strefy wojny. Latem 1935 roku statki włoskie były największym użytkownikiem kanału; woziły materiały wojenne i ludzi. Traktat z Konstantynopola z roku 1888 zakazywał co prawda zamykania kanału nawet w razie wojny, ale jednak to Londyn kontrolował realnie ruch na nim. Mussolini, czując pismo nosem, ogłosił wyprzedzająco, że zamknięcie kanału będzie równoznaczne z wojną, dlatego Anglicy nie użyli potężnego lewara blokady cieśnin komunikacyjnych. Nie zrobiono nic więcej. Wojska włoskie miały magazyny wody w brytyjskich bazach Aden, Port Sudan i Mombasa – ale nie zablokowano także dostępu do nich. Uważano, że to już za wysoki szczebel drabiny eskalacyjnej (jak obecnie jest z Rosją).

 

W marcu 1936 roku Hitler wszedł do Nadrenii, więc atencja publiczna sprawami Etiopii spadła niemal do zera. Potem nastąpiły klęski armii etiopskiej. Piątego maja Włosi weszli do Addis Abeby. A potem, już w lipcu, uchylono sankcje wobec Rzymu, które łącznie pozostawały w mocy przez 241 dni. Włosi zdążyli wygrać, zanim zbankrutowali. Mussolini miał później powiedzieć Hitlerowi, że gdyby Liga podążyła za poradą Edena i ustanowiła embargo na ropę, to w ciągu ośmiu dni armia włoska musiałaby się wycofać z Etiopii. To byłaby katastrofa – miał dodać Mussolini.

 

Cesarz Etiopii już na wygnaniu wygłosił płomienne przemówienie na zgromadzeniu Ligi Narodów w dniu 30 czerwca 1936 roku. Apelował wówczas o poszanowanie suwerenności państw mniejszych, oskarżając Ligę Narodów o nieudzielenie Etiopii pomocy materialnej i finansowej. To była lekcja, którą Anglosasi odrobili podczas II wojny światowej i teraz odrabiają wobec Ukrainy.

 

Sankcje wobec Rzymu uruchomiły w Niemczech „sankcjofobię” i pragnienie uzyskania odporności na sankcje surowcowe. To spowodowało po 1935 roku wysoce niestabilną dynamikę wydarzeń na kontynencie. Doprowadziło to do wybuchu wojny światowej w 1939 roku, bo złamało kruchą równowagę polityczną, w której mocarstwa jeszcze próbowały współpracować na przepływach strategicznych, bez otwartej rywalizacji. Żadne państwo Osi nie było odporne na presje surowcowe, więc musiało zabezpieczyć się przed embargiem, pozyskując dostęp do surowców za wszelką cenę. Taka presja wisząca nad nimi zamiast zapobiegać polityce rewizjonistycznej, zaczęła ją przyspieszać. Pytanie, czy tak samo myślą i postępują Chiny Xi Jinpinga, bojąc się o dostęp do surowców dla swojej ogromnej gospodarki i w obliczu nakładania na nie sankcji na mikroprocesory – ropę naftową XXI wieku?

Materiały do pobrania
pdf
Droga do wojny: sankcje ekonomiczne. Paralele: Włochy 1935 – Rosja/Chiny 2023
Autor Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.
Data 23/05/2023
Twoje dane osobowe zostaną użyte do obsługi twojej wizyty na naszej stronie, zarządzania dostępem do twojego konta i do innych celów, o których mówi nasza Polityką Prywatności.