Postawa Niemiec i dwie metody analizy spraw międzynarodowych
W kontekście postawy Niemiec wobec wojny (która będzie tym wyraźniejsza, im dłużej wojna będzie trwać i im bliżej będzie zimy w Europie) warto przypomnieć, że są dwie metody analizy spraw międzynarodowych.
Zła metoda to taka, która każe wsłuchiwać się wyłącznie w to, co mówią politycy, oraz brać pod uwagę osobiste relacje pomiędzy nimi. Użytkownik tej metody bazuje na deklarowanych wszem wobec intencjach postępowania. Metoda ta nie przewiduje przyszłych wydarzeń, każe bać się syntezy i stanowczych przewidywań. Za to zna wszystkie nazwiska, charakteryzuje się kazuistyką, wie, kto jest z jakiej partii i które środowisko reprezentuje.
Jest to metoda merytorycznie wadliwa, bo ludzie (a politycy w szczególności) kłamią, często nie mają racji, nader często nie rozumieją, co się dzieje, manipulują, chcą się komuś przypodobać albo po prostu płynąć z prądem. Mają jakąś swoją agendę i realizują własne interesy, często ukryte. Taka analiza przypomina rozmowy w maglu lub pogawędki u wujka na imieninach i ma niewiele wspólnego z realną polityką. Jest przede wszystkim „chybotliwa”, chociażby z tego powodu, że ludzkie najbardziej nawet szczere intencje potrafią ulec zmianie w jedną noc.
Tak należy oceniać debatę publiczną w Niemczech w kontekście pomocy Ukrainie, importu surowców z Rosji i postawy Niemiec wobec nas i innych państw na wschodzie UE.
Druga metoda, ta skuteczna, to taka, która stara się zrozumieć siły strukturalne, rzeczywiste zdolności (a nie intencje), które rządzą gospodarką i państwem, a zatem jego polityką. Politycy są jedynie posłusznymi agentami tych sił lub, jak kto woli, ich wykonawcami, bo muszą się w nich „zmieścić”.
Często zaczynają rozumieć, w ramach jakich poruszają się ograniczeń, dzień po objęciu urzędu. Wówczas pojawia się pytanie, jak wytłumaczyć to ludziom, którzy im uwierzyli. A już w szczególności dotyczy to trybunów ludowych, których do władzy wynosi impuls ulicy. Taka jest natura polityki i jej obrzydliwa twarz.
Wbrew wyobrażeniom przeciętnego wyborcy siły te są strukturalne i wywierają tak przemożny wpływ na decydentów, że mają oni naprawdę niewielką swobodę decyzyjną. Właśnie dlatego tak często odnosimy wrażenie, że politycy obiecują nam gruszki na wierzbie. W rzeczywistości postępują oni zgodnie z siłami strukturalnymi. W przeciwnym razie tracą sprawczość, marnując swoje kariery polityczne. Koniec jest gorzki, jeśli nie brutalny.
Każde państwo ma własny pejzaż sił strukturalnych, które nim rządzą. Premier czy kanclerz, car, król czy cesarz próbują je skutecznie balansować, zachowując w ten sposób coś, co potocznie nazywa się „władzą”, i jej wiarygodność. Wokół sił strukturalnych funkcjonują realne „mięśnie i ścięgna” państwa, które przekładają się na „dźwignie” służące codziennej sprawczości w polityce, zwane inaczej, zwłaszcza na Wschodzie, jakże zgrabnie – „aktywami”.
Mężów stanu poznaje się po tym, że w wąskim polu manewru potrafią zmienić zastany układ sił strukturalnych, przekształcając je w taki sposób, by móc lepiej obsługiwać interesy państwa, o które mają powinność dbać. Tego życzymy Wołodymyrowi Zełenskiemu, bo przemożne siły strukturalne naciskające z Europy Zachodniej będą próbowały mu odebrać zwycięstwo i zwycięski pokój, nawet jeśli wojskowo będzie pokonywał Rosję. Będzie tak dlatego, że nowy układ geopolityczny w Europie Środkowo-Wschodniej po wypchnięciu Rosji z systemu europejskiego oraz skuteczne sankcje na surowce rosyjskie będą oznaczały relatywne słabnięcie sprawczości niemieckiej, a wzmocniona obecność wojskowa USA w Europie i sojusz północ–południe od Finlandii po Turcję i Rumunię pozwoli na nowe ułożenie spraw w Europie. Gdy armia ukraińska przekroczy granicę Krymu lub będzie wypychać wojska rosyjskie z miast Donbasu, na Zełenskiego rozpoczną się ogromne naciski.
Argumenty „z wartości” w polityce międzynarodowej jeśli bywają skuteczne, to tylko umiarkowanie. Działają w wypadku ukraińskim na zasadzie impulsu, sposobu na pobudzenie ludzi, skoro wielu zapewne chce tam żyć lepiej i w większej wolności, bogaciej i bez „ruskiego knuta”. Ale ścięgna i mięśnie władzy tak nie działają. W szczególności to siły strukturalne państwa determinują jego model społeczno-gospodarczy.
Kanclerz Scholz mógł sobie mówić i obiecywać w Bundestagu niestworzone rzeczy, ale potem już wycofywał się ze swoich wcześniejszych zapewnień, naciskają go bowiem agenci sił strukturalnych. Tworzą je surowce, przepływy finansowe, kredyty, eksport, import, skomunikowanie ze światem i rynkami, łańcuchy dostaw wewnętrzne i zewnętrzne czy podział zadań w przemyśle i rolnictwie. A „obsługują” konkretni ludzie, którzy mają z tego dochody i własne pola sprawstwa. Całe rzesze ludzi i cały kontrakt społeczny oparty na marżach i zgodzie między kapitałem, pracą i światem politycznym.
Mackinder nazywał to Going Concern. Chodzi o to, by model tworzący „infrastrukturę relacyjną” na naszym wschodzie, czy to na Białorusi, czy na Ukrainie, ale także w Niemczech, nie był już zorientowany geostrategicznie na Rosję, to bowiem dawało Rosji wejścia na realne aktywa polityki, na ścięgna i mięśnie państwa, na generowane przez utrwalony model przepływy strategiczne, a zatem też na biznes i służby specjalne, które „oblepiają” infrastrukturę relacyjną, szukając zarobku i wpływów, zwłaszcza na Wschodzie.
W takim państwie jak Białoruś czynią to nadzwyczaj szczelnie, w Niemczech politycy muszą się liczyć z opinią publiczną, ale już nie tak bardzo, jak byśmy w Polsce chcieli, co wyraźnie widać w kontekście wojny na Ukrainie.
„Duzi robią to, co mogą, a mali to, co muszą”. Chyba że mali (albo średni) zmieniają swój status, wystawiają sprawne siły zbrojne, wygrywają wojny czy mają własną energetykę i innowacje.
Państwa naszego regionu były w oczach zachodniej Europy za słabe, więc nie stanowiły podmiotu polityki międzynarodowej, ponieważ nie były eksporterami bezpieczeństwa i nie mogły wpływać na status Białorusi albo Ukrainy, jeśli zmiany tego statusu nie życzyło sobie mocarstwo gotowe pójść o tę sprawę na wojnę.
Świetna postawa Ukrainy w wojnie, pokonywanie armii rosyjskiej czy wydatna pomoc wojskowa Polski dla Ukrainy zmieniają to postrzeganie. Mamy do czynienia z wybijaniem się na podmiotowość całego naszego regionu. Sprzyjają temu Amerykanie i Brytyjczycy, dostarczając jak szaleni uzbrojenie na wojnę, bo jest to w ich interesie. Ich postawa to Mackinderowska klasyka geopolityki i koszmar dla niemieckich zwolenników konsolidacji kontynentalnej.
Zasługa zaś należy do Ukraińców.