„Sen-trwoga” à rebours? Plan polityczny zwycięstwa Polski i wygrania pokoju na wschodzie. Część 1
Tym razem zaczniemy od poezji.
W czasie Świąt Wielkanocnych naprowadził mnie na ten wiersz Czesława Miłosza profesor Andrzej Nowak w swojej najnowszej książce w rozdziale opisującym zależność Polski od imperium sowieckiego po II wojnie światowej. Bardzo przygnębiająco opisał poeta wielowiekowe rosyjskie imperialne parcie na naszą część Europy od wschodu.
Orsza zła stacja. W Orszy pociąg może stać i dobę.
Więc może to w Orszy zgubiłem się, sześcioletni,
I pociąg repatriantów ruszył, zostawiając mnie
Na zawsze. Jakbym pojął, że będę kim innym,
Poetą innego języka, z innym losem.
Jakbym zgadywał swój koniec u brzegów Kołymy,
Tam gdzie dno morza jest białe od ludzkich czaszek.
I wielka trwoga wtedy mnie nawiedziła,
Ta, która miała być matką wszystkich moich trwóg.
Triepiet małogo pieried bolszym. Przed Imperium.
Które idzie i idzie na zachód, zbrojne w łuki i arkany, pepesze,
Podjeżdżając powozką, grzmocąc kuczera po plecach,
Albo jeepem, w papachach, z kartoteką zdobytych krain.
A ja nic tylko uciekam, od stu, trzystu lat
Po lodzie i wpław, w dzień, w nocy, byle dalej,
Zostawiając nad rodzinną rzeką pancerz dziurawy i kufer z nadaniami króla,
Za Dniepr, potem za Niemen, Za Bug, za Wisłę.
Ale przybywam do miasta wysokich domów i długich ulic
I trwoga mnie dręczy, bo gdzie mnie, wieśniakowi, do nich.
Bo udaję tylko, że rozumiem, o czym tak bystro traktują,
I staram się ukryć przed nimi mój wstyd, moją przegraną.
Kto mnie tutaj nakarmi, kiedy idę o chmurnym świcie
Z drobną monetą w kieszeni, na jedną kawę, nie więcej?
Uchodźca z państw urojonych, komu tu będę potrzebny?
Ściany kamienne, ściany obojętne, ściany przeraźliwe.
Porządek nie mojego, ale ich rozumu.
Teraz już zgódź się, nie wierzgaj. Nie uciekniesz dalej.
Czesław Miłosz, „Trwoga. Sen” (1918) z tomu „Kroniki”
Od panowania cara Piotra Wielkiego to specyficznie rosyjskie połączenie prymitywizmu i zapóźnienia cywilizacyjnego z potęgą wojskową, rosnącą demografią i wyspami wysokiej cywilizacji: rosyjskiej literatury, baletu, podróży w kosmos czy atomistyki, napierając w kierunku zachodzącego słońca, niszczyło i deptało rozwój narodów między dwoma morzami wewnętrznymi Europy – Bałtyckim i Czarnym. Wiersz Miłosza dobrze oddaje to poczucie cofania cywilizacji, ucieczkę, wieczny odwrót, nieszczęście, załamywanie się porządku cywilizowanego.
W roku 2022 w związku z wojną Rosji z Ukrainą i niekorzystnym dla Rosji przebiegiem działań wojennych mamy największą od 100, a może nawet i od 300 lat szansę, by odwrócić całą tę sytuację. Sen-trwoga à rebours! Czas pomyśleć nad polskim planem zwycięstwa. Tak – polskim! Ukraińcy na pewno mają swój plan i nie wyręczajmy ich. Należy się jednak zastanowić, co wojna i nowa sytuacja geopolityczna powinny przynieść Polsce, by i nasze interesy zostały obsłużone jak najlepiej.
Nasza rywalizacja z Rosją na obszarach położonych między nią a Polską zawsze miała na celu ustalenie przewagi, nigdy dobrosąsiedzkich stosunków. Mieroszewski pisał w XX wieku: „Wydaje się, że o ile Rosjanie nigdy nie doceniali Ukraińców i nie doceniają ich nadal (co widać po przebiegu wojny w 2022 roku – J.B.), o tyle zawsze przeceniali i nadal przeceniają Polaków. Widzą nas zawsze jako rywali aktywnych lub tylko potencjalnych – niemniej zawsze jako rywali”.
Litwinow mówił o odbudowie polskiego imperium w XVI i XVII wieku. Nam wydaje się to komiczne, lecz dla Litwinowa, w przeciwieństwie do tego, co my myślimy, wiek XX był ciągiem dalszym XVI i XVII stulecia, z koniecznością mierzenia się z tą samą tradycyjną problematyką, bez wyłączania problematyki polskiej. Podobnie jak carowie – Stalin, Litwinow i Breżniew uważali , że na obszarach ULB mogą panować albo Polacy, albo Rosjanie.
Dalej pisał Mieroszewski: „Przewagę Rosjan potwierdziła HISTORIA, która nasze walki i powstania obróciła wniwecz. Lecz większość Polaków nie wierzy, byśmy kiedykolwiek mogli zdobyć przewagę nad Rosją, a dzieckiem tej niewiary jest mentalność satelicka i serwilizm. Można dodać, niestety, utrwalona silnie w Polakach”. Jeszcze bardziej pachniało fantazją stwierdzenie Mieroszewskiego, że można odepchnąć Rosję z rogatek Przemyśla po Smoleńsk. A przecież po 1991 roku tak się de facto stało.
Wojna na Ukrainie, kolejne zwycięstwa armii ukraińskiej, wspomaganej wojskowo i materialnie również przez Polskę, to szansa, by zepchnąć Rosję jeszcze bardziej na wschód i wypchnąć ją z systemu europejskiego na dobre, a może nawet doprowadzić do kryzysu politycznego i społecznego, smuty i rozpadu państwa. Odzyskanie przez Ukrainę Krymu i Donbasu oraz zniszczenie tak hołubionych przez Federację Rosyjską własnych wojsk lądowych mogłoby do tego doprowadzić.
Plan zwycięstwa Polski w wojnie Rosji z Ukrainą przewiduje sytuację odwrotną do tej z wiersza Miłosza. Chodzi o to, by Rosja zamiast napierać na zachód ze swoimi wpływami, jak czyniła to przez ostatnich 300 lat, zaczęła się cofać, kurczyć, ustępować pod naporem siły za Dniepr, za Don, za Wołgę, a nawet hen za Ural. By pod wpływem sankcji i na skutek przegranej wojny uciekła, rozpadła się i przestała się liczyć. Innymi słowy, by nie miała żadnych podstaw do wpływania na sytuację polityczną w Europie.
Dla polskich polityków nastał zatem czas, by wzięli kartkę i długopis i rozpisali sobie plan zwycięstwa politycznego Polski na nuty. Czyli ustalili, co musi lub powinno się wydarzyć, aby Polska odniosła z tej wojny jak najwięcej korzyści.
Jednak zwycięstwo w wojnie kinetycznej to nie wszystko. Zwycięstwo takie oznacza oczywiście odparcie inwazji, odzyskanie Chersonia, Mariupola, całego Krymu z Sewastopolem i Donbasu z kopalniami i żelazem. Oznacza ono zniszczenie wojsk lądowych Rosji, by ta na zawsze utraciła status mocarstwa mającego wpływ na architekturę bezpieczeństwa w Europie.
Dużo trudniej jest jednak często wygrać pokój, który oznaczałby stabilizację, rozwój i przyszłość. Ukraina musi wygrać pokój, by móc się rozwijać, pozyskiwać inwestorów ze świata, by mieć pełny dostęp do morza, do rynków światowych i do surowców. By Kijów był w stanie kontrolować ruch przepływów strategicznych na swoim terytorium i mógł je kształtować zgodnie ze swoimi potrzebami, a nie sztucznymi nakazami dominującego sąsiada. By mógł swobodnie decydować, z kim chce utrzymywać relacje handlowe. By nie był zależny od środków pomocowych idących równoleżnikowo z zachodniej Europy, ale by sam miał zdolności rozwojowe, również północ-południe przez Morze Czarne w świat.
Dla Polski ważne jest, by wskutek tej wojny zmienił się układ sił w Europie. Byłoby to zresztą korzystne dla wszystkich narodów pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Ukraina powinna dołączyć do grona państw zachodnich, a nasza część Europy powinna stanowić samodzielny system gospodarczy, zakotwiczony co prawda w UE, ale zdolny do tworzenia własnych łańcuchów wartości i systemu obiegu gospodarczego. Byłoby to przełamanie dualizm na Łabie przy wykorzystaniu ogromnego potencjału Ukrainy i Białorusi oraz otwarcia na Morze Czarne i handelu skierowanego na południe.
Równie ważne jest, by Stany Zjednoczone tak wojskowo, jak inwestycyjnie pozostały w tej części kontynentu, a Szwecja i Finlandia weszły do NATO, wzmacniając potęgę i wpływy USA na Starym Kontynencie. Chodzi o to, by uniemożliwić realizację niekorzystnych pomysłów kontynentalnych Francji i Niemcom, pragnącym współpracy z Rosją. Wojskowe pokonanie Rosji takie pomysły współpracy by zniweczyło.
Tak dla Polski, jak dla Ukrainy korzystne będzie takie urządzenie spraw wewnętrznych na Ukrainie i jej systemu gospodarczego, by po pierwsze udało się złamać oligarchię, a po drugie kontrolować wpływ kapitału niemieckiego na odbudowę Ukrainy, a w szczególności na rolnictwo ukraińskie, na które Niemcy i ich koncerny mają chrapkę.
Planem optymalnym jest rozcieńczenie siły niemieckiej w NATO i UE po wygraniu wojny i złamaniu polityki surowcowej i, co za tym idzie, wysokiej marżowości gospodarki niemieckiej. Zwłaszcza że nadchodzący kryzys energetyczny i żywnościowy zredefiniuje UE na korzyść państw naszego regionu, ze złamaniem konsolidacji kontynentalnej w obliczu większej obecności Brytyjczyków i Amerykanów na pomoście bałtycko-czarnomorskim. To byłby koniec niemieckiej polityki bismarckowskiej „udawania głupiego”, czerpania surowców z Rosji (Rosja jako źródło siły politycznej Niemiec w Europie), opcji handlu z Chinami i pokojowego rozwoju Eurazji kosztem świata atlantyckiego przy jednoczesnym dostępie do rynków światowych dzięki USA i wskutek tego wszystkiego kontroli kontynentu dzięki własnej potędze gospodarczej.
Nie powinniśmy się zatem zgadzać na żaden „krzywy” rozejm proponowany przez Francję i Niemcy. Taki rozejm nie pozwoli zapewnić pokoju Ukrainie, która stanie się państwem kadłubowym, bez dobrego dostępu do morza i surowców Donbasu, bez szans na inwestycje i w stanie zamrożonego konfliktu.
Planowanie parametrów pokoju już w czasie wojny jest często ważniejsze od samej wojny, choć to jej przebieg i wynik są materiałem, z którego ostatecznie czerpie się te parametry.
Właśnie mija 100 lat od podpisania traktatu pokojowego w Rydze, który zakończył naszą wojnę na wschodzie z Rosją Sowiecką i ustalił stosunki w naszej części świata na kolejne 20 lat, w tym zlikwidował ukraińskie i białoruskie marzenia o samostanowieniu. Następnie, wraz z Teheranem, Jałtą i Poczdamem oraz końcem II wojny światowej, zamknął się także rozdział polityki jagiellońskiej państwa polskiego. Tak przynajmniej by się wydawało.
W roku 2022 zaczynamy odkurzać stare księgi i dawne strategie naszego państwa.
W roku 1921 w Rydze Polska wygrała wojnę, ale przegrała pokój. Tak można podsumować przebieg działań zbrojnych oraz negocjacji pokojowych. Zabrakło jeszcze jednej bitwy gdzieś pod Orszą czy Witebskiem w bramie smoleńskiej. Taka bitwa wypchnęłaby Rosję poza Dniepr i Dźwinę i stworzyła podstawy do stworzenia federacji z Białorusią i Ukrainą. Jednak nie było do tego wystarczających sił, zarówno politycznych, jak i wojskowych. Choć co do tego, czy tak było naprawdę, trwają wciąż rozważania. Materiały źródłowe nie dają jasnej odpowiedzi, co Józef Piłsudski (bo to on podejmował przecież decyzję) „czuł” jesienią 1920 i wiosną 1921 roku, jeśli chodzi o konkretny układ sił. To Piłsudski musiał rozważać argumenty, które miały zadecydować o wojnie i pokoju, i układzie geopolitycznym Europy Wschodniej.
Należy nie dopuścić do tego, aby prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełensky zgodził się na własną wersję traktatu ryskiego. Wtedy Polska przegrała pokój, a sam Piłsudski był traktatem ryskim rozczarowany. Jerzy Giedroyć twierdził nawet, że Piłsudski stał się po podpisaniu traktatu innym człowiekiem, zamkniętym na innych, niewierzącym w trwałość państwa polskiego. Czuł, że istnienie Polski jest tymczasowe, że nie zdołał zbudować nowej, korzystnej równowagi na pomoście bałtycko-czarnomorskim, która to równowaga usuwałaby trwale Rosję poza system europejski poprzez budowę federacji państw odgradzających ją od Europy. W wojnie na Ukrainie chodzi właśnie o to, czy Rosja będzie w środku systemu europejskiego i czy będzie sobie w nim swawolnie poczynała, czy będzie poza nim, co da szasnę na rozwój Polsce, Ukrainie, Białorusi, państwom bałtyckim itd., z poszanowaniem bliskich im praw cywilizacyjnych, o który tak pięknie wspomina Miłosz w przytoczonym wierszu.
Życzmy zatem Zełenskiemu, by starczyło mu sił i by nie został przymuszony do pokoju na warunkach niemieckich i francuskich, zwłaszcza jak nadejdzie jesień i pojawi się społeczny strach przed chłodem, brakiem surowców i niedoborami żywności dla Europejczyków, którzy tradycyjnie zapomną o wartościach i o co chodziło z tą wojną. Będą chcieli, żeby wszystko było po staremu.