S&F Hero: Interesy Rzeczypospolitej a 14 punktów Pence’a. Część 3
Pomnij na przymierze, gdyż mroczne zaułki ziemi pełne są gwałtu.
Psalm 74, werset 20
Dziewiątego września w Strategy&Future, nawiązując do sławnych punktów Wilsona, przedstawiłem w 14 punktach oczekiwania (kursywą w tekście), z jakimi Amerykanie pojawiają się nad Wisłą w drugiej połowie 2019 roku. Poniżej w punktach nasza trzecia już (i ostatnia) część odpowiedzi Pence’owi oraz analiza korelacji amerykańskich oczekiwań z interesami Rzeczypospolitej.
- Zmienia się formuła sojuszy amerykańskich. NATO z modelu kolektywnego przekształca się w Europie w zbiór bilateralnych albo grupowych systemów wzajemnej pomocy, asekuracji i gwarancji w ramach modelu hub & spokes (piasta i szprychy), w którym USA to piasta, a ich partnerzy położeni w ważnym z punktu widzenia amerykańskich interesów regionie, jak Polska czy Rumunia, to szprychy. Jeśli jest to w interesie USA, szprychy mogą być połączone bilateralnymi więziami oraz interesami sojuszniczymi i wojskowymi także bezpośrednio między sobą. Z tej przemiany wyłania się powoli i w bólach coś na kształt Międzymorza czy – jak kto woli – Intermarium – nasz dawny konstrukt geopolityczny. Proces ten będzie powodował jednocześnie zmianę strategicznego pejzażu Europy i wypychanie Niemców z dawnego kolektywnego postrzegania systemu NATO oraz czynił z naszej wschodniej granicy obszar potężnej rywalizacji geopolitycznej z Rosją, a kiedyś z Chinami (a może już teraz – vide ostatnia wizyta Boltona na Białorusi i Ukrainie) – jeśli rywalizacja się nasili, a rozwód gospodarek i zwijanie globalizacji będzie postępować.
Dla Polski jest to korzystne i niekorzystne zarazem. I o to toczy się spór między stronnictwami w kraju oraz między sojusznikami w NATO.
W wyniku bowiem opisanego wyżej procesu spójność NATO słabnie, natomiast znaczenie Polski dla USA może (choć nie musi) wzrosnąć, pod warunkiem wszakże wygrania przez Amerykanów konfrontacji o Eurazję, przy jednoczesnym braku ich porozumienia z Rosją kosztem Ukrainy oraz w razie amerykańskiego wsparcia geoekonomicznego dla regionu. Amerykanie muszą też odpowiednio załatwić sprawę z Niemcami, co może nie być proste. Na to nakłada się kwestia gwarancji atomowych dla państw wschodniej flanki oraz decyzji Niemiec w sprawie ich orientacji geopolitycznej. Warto pamiętać, niezależnie od woli politycznej w obliczu kryzysu, że Europa Zachodnia nie ma właściwie zdolności wojskowych, które są potrzebne na wschodniej flance.
Dalsze łamanie konstruktywistycznego ładu i zaangażowanie USA na Pacyfiku doprowadzą z czasem do ostrzejszej rywalizacji o wschodnie obszary buforowe – Ukrainę i Białoruś, a Polska będzie musiała zweryfikować swoją doktrynę ULB zaproponowaną przez Mieroszewskiego i Giedroycia i zacząć prowadzić na wschodzie własną aktywną politykę, inaczej niż to było po 1991roku. Musimy się też dokładnie przyglądać, co robią Niemcy. Od nich zależy przyszłość Europy.
- Od Rzeczypospolitej oczekuje się, że będzie odgrywała rolę wysuniętej rubieży do obrony ładu światowego przed rewizjonistyczną polityką Rosji w limitrofach (korytarzach uniemożliwiających Rosji wpływanie na politykę Europy Zachodniej, czyli na naszym pomoście bałtycko-czarnomorskim). A nawet że będzie wysuniętą pozycją ubezpieczającą od całego sojuszu kontynentalnego wnętrza Eurazji pod egidą Chin i Rosji, rozciągającego się od Szanghaju po Brześć nad Bugiem. To skutkuje oczekiwaniami ze strony Polski poważnych zbrojeń pod egidą USA. Ten stan może trwać kilka dekad. Rzeczpospolita wystawia główne wojska lądowe tego obszaru i jest pierwsza na straży w obliczu trwającej już wojny nowej generacji (wojny hybrydowej) na tych obszarach.
Nie mamy tu dobrych wiadomości. W każdym scenariuszu Polska musi zmienić swoje nastawienie i zrozumieć, że jest państwem frontowym. To będzie się wiązało z wydatkami, nowymi koncepcjami operacyjnymi, modernizacją sił zbrojnych i z tzw. „aktywną obroną”, o której będziemy jeszcze pisać w Strategy&Future. Musi się także przygotowywać do wojny nie o charakterze kontynentalnym, ale do limitowanej wojny nielinearnej, z różnymi stadiami eskalacji i to na całym froncie wschodnim między Morzem Czarnym a Bałtykiem.
Co gorsza Polska musi te przygotowania prowadzić, zarówno będąc w ścisłym sojuszu z Amerykanami obecnymi w Europie, jak i sama, bez Amerykanów, gdyby ci nie byli jednak w Europie obecni. A nawet z Niemcami, w razie wyboru przez naszych polityków orientacji europejskiej i konsolidacji Europy kontynentalnej w jeden organizm. Wtedy Polska i Niemcy wystawiałyby główne siły lądowe Europy na jej wschodnim przedmurzu, aby osłaniać Europę od Rosji, jakkolwiek dziwacznie to brzmi w grudniu 2019 roku.
- Ponadto oczekuje się od Rzeczypospolitej spełnienia kilku warunków. Po pierwsze jej przestrzeń nie będzie komunikująca dla chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku, a więc stanie się barierą dla powstającej kontynentalnej komunikacji. Jednocześnie nasza przestrzeń ma stanowić obszar komunikujący z zachodu Europy do państw na wschodzie, wychodzących w limitrofach spod kurateli rosyjskiej. Ponadto ma ona spełniać funkcję silnej rubieży i „membrany”, przez którą polityka amerykańska będzie realizowana w Europie Wschodniej (w obszarach buforowych dawnej Rzeczypospolitej – Ukraina, Białoruś oraz na Kaukazie i w Mołdawii itp.), lecz także wobec Niemiec. Podobnie jak kiedyś amerykańska polityka wobec całej Europy kontynentalnej realizowana była poprzez Wielką Brytanię, za którą Waszyngton – w zależności od swojego wyboru – się „chował” lub dzięki której uczestniczył w procesach na kontynencie.
Wszystkie te oczekiwania już spełniamy. Musimy jednak pamiętać, by nie być tylko bezrefleksyjnym narzędziem polityki mocarstwa morskiego, które „wchodzi i wychodzi” oraz zmienia sojusze elastycznie, co udowodniła historia. Amerykanie nie zawsze byli nad Wisłą, w Europie zachodniej są dopiero od II wojny światowej. My natomiast jesteśmy w Europie od zawsze i zawsze w niej będziemy. Nie zmienimy swojego położenia i nie relokujemy swoich interesów, podczas gdy globalna potęga morska może „przesuwać” swoje interesy i zainteresowania strategiczne.
- Polska, Międzymorze/Trójmorze i inne koncepty powstające między Adriatykiem, Morzem Czarnym a Bałtykiem na osi północ–południe mają powodować powstawanie konstruktów, które w razie potrzeby powinny mniej lub bardziej równoważyć wpływy niemieckie na kontynencie. Miałoby się tak dziać, gdyby Unia Europejska po brexicie zrobiła zwrot od Atlantyku w kierunku jawnej polityki kontynentalnej i budowania jądra/rdzenia gospodarczego kontynentu w oparciu o Niemcy z zaproszeniem do współdziałania Rosji albo Chin, ale już bez Anglosasów i ich wpływów gospodarczych i finansowych. Rzeczpospolita stanowiłaby wtedy barierę dla przesyłów strategicznych projektu kontynentalnego. W tym duchu należy odczytywać wspieranie komunikacji północ–południe, politykę energetyczną i rozprowadzanie amerykańskiego gazu po Trójmorzu i na Ukrainie z polskich portów bałtyckich.
Inicjatywa Pasa i Szlaku może oznaczać docelowo koniec recyklingu zarobionych pieniędzy przez amerykański system finansowy i pchnięcie środków w budowę Mackinderowskiej infrastruktury dróg do chińskiego rdzenia, dzięki której byłyby dostarczane surowce, produkty proste i energia. Pas i Szlak nie ma większego sensu w Eurazji, jeśli przepływy miałyby być w przyszłości finansowane w dolarach USA.
Kryzysy w Azji z lat 1997, 2008, 2013 pokazały, że amerykańskie banki są niechętne finansowaniu azjatyckiego handlu lub tamtejszych dołków finansowych, a imperium buduje się raczej za własne pieniądze.
Będzie kilka warunków, które wskażą przewagi w globalnej rywalizacji finansowo-kapitałowej:
a) Jeśli na dłuższą metę obligacje w juanie będą dawały lepsze stopy zwrotu niż w obligacjach USA.
b) Jeśli okaże się, że łańcuch dostaw najnowocześniejszych technologii znajduje się w Azji, i inwestorzy będą lokowali pieniądze tam, a nie, jak to było tradycyjnie, w Ameryce. W tej kwestii przewaga USA będzie polegała na zdolności organizowania i finansowania globalnego łańcucha dostaw, choć fizycznie większa jego część jest zlokalizowana w Azji. Warto pamiętać także, że w XXI wieku rośnie znaczenie wartości pozamaterialnych, na przykład danych przesyłanych światłowodem. Wzmacnia to relatywnie dotąd słabszy w wolumenach kontynent względem oceanu światowego.
c) Gdy Rosja, Niemcy i Arabia Saudyjska w rozliczeniach surowców przestaną używać dolara.
d) Jeśli zostanie stworzone konsorcjum naftowe saudyjsko-chińskie.
e) Jeśli Niemcy dołączą do geopolitycznego „lądu” z własną niezależną dyplomacją i własną grą w Eurazji, mającą na celu zapewnienie sobie dostępu do Rosji i wszystkiego, co jest na północ od Himalajów, a potem również na południu Eurazji; Niemcy w tym celu muszą się dogadać z Rosją i Chinami.
Polska będzie wówczas barierą blokującą.
W Polsce wykształcą się wówczas ostatecznie dwa stronnictwa: „niepodległościowe”, zorientowane na samodzielność wspartą przez Stany Zjednoczone, i „kontynentalne”, nastawione na ścisłą integrację imperium europejskiego.
- W wojnie technologicznej, która dopiero się między USA a Chinami zaczyna, sojusznicy mają być po stronie USA, nawet jeśli ponoszą przez to materialne straty (albo tracą potencjalne materialne korzyści). 5G i podpisanie deklaracji w tej sprawie w Warszawie jest tu dobrym przykładem.
Tak, to może być trudne, zwłaszcza jeśli Chiny będą skutecznie wprowadzać nowe technologie, takie jak 5G i sztuczna inteligencja. Przy czym będzie to problem dla całego świata. My musimy tyko patrzeć, jakich wyborów dokonują gospodarki europejskie (przede wszystkim niemiecka), z którymi jesteśmy związani, i nie za szybko podejmować decyzje, bo możemy tracić dostęp do kluczowych technologii i nowych cyklów ekonomicznych.
- Rzeczpospolita ma wspierać amerykańskie wpływy polityczne, realizować współpracę wojskową i zbrojeniową, ułatwiać dostęp amerykańskich funduszy inwestycyjnych. Coraz ważniejsza staje się współpraca w zakresie energii pochodzącej z USA, choć to wszystko bez specjalnych warunków „ponadrynkowych”, czyli bez szczególnego planu wsparcia geoekonomicznego dyktowanego potrzebą strategiczną w stylu planu Marshalla czy pomocy udzielanej Japonii i Korei Południowej w XX wieku. Tutaj America First Trumpa oraz inny niż po II wojnie światowej funkcjonujący model gospodarki USA oraz właściwy XXI stuleciu podział pracy na świecie strukturalnie nie pomagają Amerykanom.
Amerykanie nie chcą przyjąć nowego planu Marshalla. To prawdziwe wyzwanie dla Polski, jak skorzystać na rozdzieleniu łańcucha dostaw gospodarki globalnej, tak by część nowych nowych łańcuchów dostaw trafiła do Polski.
- Siły zbrojne Rzeczypospolitej mają się modernizować i wzbogacać się o nowy sprzęt, najlepiej w USA, lecz jedynie w celu zwiększania zdolności wojskowych uzupełniających zdolności amerykańskie. Tak na przykład czyni od lat 70. XX wieku Australia (choć zaczyna to być właśnie przedmiotem poważnej debaty na antypodach). Chodzi zatem o przygotowywanie się do wojen koalicyjnych i zawsze razem z USA, nawet gdybyśmy mieli przyjąć pierwsze uderzenie sami, zanim Amerykanie pojawią się z pomocą. USA nie godzą się na realizację naszych własnych koncepcji modernizacji polskich sił zbrojnych, w szczególności na pozyskiwanie samodzielnych zdolności do oddziaływania bojowego o potencjale eskalacyjnym (w triadzie: własne rozpoznanie, namierzanie celów i oddziaływanie kinetyczne), na naszą własną sygnalizację strategiczną wobec Rosji i na samodzielną politykę wobec naszego wschodu.
Musimy przygotować własną koncepcję operacyjną, która odpowie na wyzwania chwili. Powinna ona dotyczyć wyłącznie pomostu bałtycko-czarnomorskiego.
- Oczekuje się solidarności z USA w rywalizacji o dominującą narrację, model społeczny i polityczny oraz pożądany kontrakt społeczny, w tym rozwiązania podatkowe, finansowe. Akurat wizyta Pence’a dała tego wymierne dowody.
Na poziomie haseł jest to oczywiście w porządku. W konkretnych rozwiązaniach technologicznych i podatkowych oraz ekonomicznych musimy się kierować własnym interesem, bo prawdziwa walka o świat nie dotyczy praw człowiek ani wielkich narracji, ale tego, kto pracuje na kogo i kto zajmuje wyższe miejsce w światowym podziale pracy. Chodzi o to, byśmy w tym podziale awansowali, a nie tylko pracowali tanio. Wtedy będziemy mieli więcej pieniędzy i technologii, by organizować sobie życie, i więcej czasu na sprawy niezwiązane z pracą. W pewnym uproszczeniu – o to toczy się walka o Eurazję.