Wizyta Xi w Moskwie – rozkwit przyjaźni czy próba sił?

Nie milkną echa zeszłotygodniowej wizyty Xi Jinpinga w Moskwie. Kiedy wydawało się, że na temat przebiegu spotkania i (nikłych) jego efektów wypowiedzieli się wszyscy eksperci, a analitycy zakończyli prace nad swoimi raportami, temat relacji rosyjsko-chińskich na nowo rozgrzał Władimir Putin, zapowiadając 25 marca, że zamierza rozmieścić rosyjską taktyczną broń jądrową na Białorusi. Abstrahując na tę chwilę od rozważań na temat skutków takiego manewru dla dalszego przebiegu wojny na Ukrainie, jak też bezpośrednio dla Polski czy całego NATO, warto przenalizować ponownie owoce spotkania przywódców obu krajów i oceny analityków wystawione tuż po wyjeździe Xi z Rosji oraz zastanowić się, co wspomniana decyzja Putina oznaczać może dla relacji między tymi dwoma państwami.

 

(Fot. Wikimedia Commons)

Sama wizyta Xi oceniana była dotychczas raczej jednoznacznie jako nieprzełomowa. Większość ekspertów wskazywała na wyraźny prymat sfery wizerunkowej nad realną, krótko po wizycie niemożliwe było bowiem dokonanie oceny twardych ustaleń pomiędzy Putinem a Xi, jako że nie dysponowano wówczas wiedzą na ich temat. Tymczasem, jak podkreślał profesor Michał Lubina, oceniając aspekt wizerunkowy tego spotkania, „Xi dał twarz Putinowi” [1], co może mieć niebagatelne znaczenie w kontekście ogłoszenia przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydania nakazu aresztowania Władimira Putina, do czego doszło w dniu 17 marca tego roku, a więc raptem trzy dni przed rozpoczęciem spotkania.

 

Według profesora Lubiny wsparcie, jakie Putinowi okazał Xi Jinping, przyjeżdżając do Moskwy, oznacza, że współpraca obu państw zaszła na tyle daleko, iż nie jest prawdopodobne, by doszło w przewidywalnej przyszłości do „poświęcenia” Putina, a Chiny odstąpiły od wsparcia rosyjskich działań. Powyższe zdaje się potwierdzać też otwarte poparcie, jakiego Xi udzielił obecnemu przywódcy Rosji w planach ponownego kandydowania przez niego w wyborach prezydenckich, do których ma dojść w 2024 roku.

 

W tym miejscu warto się pochylić nad znaczeniem tego poparcia, które zostało ogłoszone przecież, zanim sam Putin zadeklarował oficjalnie zamiar ubiegania się o reelekcję. Swoiste wyjście przed szereg Xi analitycy ocenili jako kolejny przejaw wykorzystania przez Państwo Środka malejącej pozycji Rosji i trwającego procesu jej wasalizowania poprzez coraz mocniejsze sprowadzanie do roli junior partnera. Jak wskazywał Filip Dąb-Mirowski [2], Pekin pozostaje niezwykle pragmatyczny i wykorzystuje każdą sposobność do polepszenia swojej pozycji wobec Rosji. Chińczycy zdiagnozowali, iż Rosja sama nie jest w stanie podtrzymać swojej infrastruktury energetycznej, wydobywczej czy telekomunikacyjnej. W dodatku po „wyjściu” Zachodu z gospodarki rosyjskiej Chiny stanowią jedyną alternatywę, co sprawia, że to chińskie firmy mają jak najszybciej zastąpić w Rosji zachodnie korporacje. Między innymi z tego powodu zdaniem Dąb-Mirowskiego Władimir Putin zaaprobował rozliczanie międzynarodowych transakcji handlowych w juanie.

 

Oczywiście, wsparcie Chin musi mieć charakter odpłatny. Michał Lubina uważa, że ceną mogą być m.in. rosyjskie technologie wojskowe (np. podwodne łodzie nuklearne) lub uzyskanie dostępu do Arktyki i zapewnienie chińskim firmom udziału w eksploracji jej złóż, przy czym wydaje się wskazywać w tym aspekcie na przeprowadzenie normalnej transakcji handlowej, podczas której strony wspólnie ustaliły ekwiwalent wymiany świadczeń. Tymczasem Filip Dąb-Mirowski zdaje się bliższy tezie, zgodnie z którą Xi Jinping po prostu samodzielnie stopniowo sięga po wszystkie zasoby, czym zapewnia Chinom praktycznie nieograniczony dostęp do rosyjskiego rynku i przemysłu.

 

To może potwierdzać malejące znaczenie Rosji w Azji Centralnej, będącej od wieków rosyjską strefą wpływów, które uwidoczniło się choćby w błyskawicznym zaaranżowaniu przez Chiny szczytu państw tego regionu. Po pierwsze, zamiar zorganizowania takiego spotkania został przez Xi ogłoszony w trakcie jego wizyty w Moskwie, a po drugie zaproszeni na nie zostali jedynie przywódcy Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu, a więc pominięto samego Putina [3].

 

Nieco inny aspekt kosztów, jakie Putin musi ponieść za chińskie wsparcie, podkreśla za to Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich. Podobnie jak Filip Dąb-Mirowski, zwraca on uwagę na rosnącą zależność Rosji od Chin, jednakże nie koncentruje się na poszukiwaniu konkretnego ekwiwalentu gospodarczego za okazane poparcie, lecz wskazuje na próby uzyskania przez Chińczyków możliwości narzucenia polityce zagranicznej Rosji kontroli, rozumianej nie jako jej poskromienie, gdyż agresywna Rosja stanowi cenny atut, ale skanalizowanie jej działań w oczekiwanym przez Chiny kierunku [4].

 

Jednocześnie analityk ten zwraca uwagę na fakt, iż Chiny próbują bardzo miękko wpływać na Rosję, by nie osłabić pozycji samego Putina, dla Chin najczarniejszym scenariuszem ma być bowiem upadek tego przywódcy, do którego to upadku mogłoby dojść, gdyby w oczach Rosjan stał się on chińskim wasalem. Musiałby się wówczas pojawić nowy rosyjski lider, a to z kolei mogłoby doprowadzić do niebezpiecznego dla Chin przesilenia wewnątrz samej Rosji. Dziś, dopóki Chińczycy nie muszą się martwić zagrożeniami z tego kierunku, mogą skupić działania na swoim najważniejszym celu, a więc Tajwanie.

 

Wspomniane wyżej oceny wizyty Xi Jinpinga w Moskwie dość jasno wskazywały na zmianę stosunków między Chinami a Rosją, w ramach której powoli mogliśmy mówić o relacjach łączących niegdyś suwerena i wasala bądź – bardziej nowocześnie – określać Rosję (za Johnem Kirbym) jako chińskiego junior partnera [5].

 

Jednakże te oceny zostały opublikowane jeszcze przed ogłoszeniem przez Putina zamiaru rozmieszczenia na terytorium Białorusi taktycznej broni jądrowej. Czy ta decyzja była konsultowana z Chińczykami? Czy też jednak oznacza, iż proces wasalizacji Rosji wobec Chin nie jest tak głęboki, jak wynikałoby z pierwszych analiz? A może wręcz przeciwnie – mamy do czynienia z przedmiotowym użyciem przez Xi rosyjskiej polityki zagranicznej, o czym wspominał Jakub Jakóbowski?

 

W próbie znalezienia odpowiedzi na pytania o przyczyny wznowienia przez Putina tematu broni jądrowej może pomóc sięgnięcie do niedawnej przecież historii, a mianowicie do wydarzeń z ubiegłej jesieni, kiedy to opinię publiczną zachodniej Europy rozgrzewały rosyjskie wrzutki o potencjalnym zagrożeniu użyciem przez Rosję broni jądrowej na Ukrainie [6] lub też ryzyku związanym z przypadkowym bądź zamierzonym uszkodzeniem elektrowni atomowej w Zaporożu [7].

 

Jakiekolwiek działania Rosji w tym zakresie zakończyły się wówczas również po jasnym wyrażeniu przez Chiny stanowiska podczas kuluarowych rozmów na szczycie G20. Chociaż od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę oficjalnie Chiny konsekwentnie odmawiają jej potępienia i zapewniają o wsparciu Rosji w osiąganiu strategicznych celów rozwojowych, to w Bali Xi Jinping kategorycznie wyraził swój sprzeciw wobec użycia broni nuklearnej na Ukrainie [8], co uciszyło Putina, a sam temat użycia broni jądrowej zanikł na kilka miesięcy.

Oceniając takie stanowisko eksperci wskazywali zgodnie na próbę uniknięcia zdjęcia tabu z otwartego użycia w wojnie broni jądrowej, jakie panuje powszechnie od 1945 roku. Jak wskazywał Jerzy Marek Nowakowski, takie działanie nie byłoby na rękę Chinom, które widzą zagrożenie dla swoich interesów w użyciu tej broni przez siły USA w potencjalnej wojnie o Tajwan [9], a same na razie nie są gotowe na równorzędne starcie atomowe.

 

I choć z pewnością wiele racji ma Bartłomiej Radziejewski, który wskazuje, że Chiny są w trakcie realizacji programu zwiększenia potencjału atomowego (mają ładunki jądrowe, lecz nie mają czym ich przenosić) i niedługo nie będą w lidze atomowej na poziomie Francji, lecz będą się zbliżać do USA (prawdopodobnie są w stanie przetrwać pierwsze uderzenie i odpowiedzieć atakiem odwetowym, co również podnosi ich pozycję w tej lidze [10]), obecnie Państwo Środka zdecydowało się nie eskalować w tym zakresie, a nawet hamować atomowe zapędy Rosji.

 

Tym bardziej może zatem dziwić komunikat Putina. Putin nie dość, że wprost zmierza w przeciwnym kierunku niż obrany przez chińskie władze, to jeszcze podał to do publicznej wiadomości tuż po wyjeździe Xi z Rosji. W efekcie ponownie rozgorzały dyskusje na temat rzeczywistego przebiegu spotkania i poczynionych tam ustaleń.

 

Analitycy OSW w swoim raporcie [11] opublikowanym między wizytą Xi w Moskwie a komunikatem Putina wskazywali, że choć gospodarczo zależność się powiększa, to Rosja nie traci zupełnie autonomii decyzyjnej w kwestiach strategicznych. Świadczyć o tym może fakt, iż Xi nie uzyskał pełnego poparcia dla swojego „planu pokojowego”, którego sama realizacja mogłaby uczynić z Chin prawdziwego „power brokera”, jak też skłócić NATO-wskich sojuszników, z których część z pewnością wróciłaby do nacisków na przyspieszenie rozmów pokojowych, nawet za cenę rezygnacji przez Ukrainę z utraconych terytoriów.

Jak podnoszą jednak autorzy tej analizy, zamysł Xi się nie powiódł. Putin nie odrzucił wprawdzie otwarcie całego chińskiego planu, ale przyznając, że podczas ewentualnych negocjacji Rosja weźmie pod uwagę tylko część podnoszonych propozycji, dał jasno do zrozumienia, że w pozostałej części nie akceptuje stanowiska Chin. Tym samym postawił niejako Xi pod ścianą, każąc wybierać, czy ten ma naciskać na Rosję i przymuszać ją do realizacji owego „planu pokojowego”, ustawiając się w pozycji mediatora i zyskując tym samym środki nacisku na szeroko rozumiany Zachód, czy też otwarcie popierać politykę rosyjską, zaprzepaszczając choćby efekty europejskiej podróży, jaką ostatnio odbył Wang Yi.

Źródeł weta Rosji należy doszukiwać się przede wszystkim w jej sprawach wewnętrznych, gdyby bowiem Putin biernie zaakceptował chińską propozycję, mogłoby to zostać odczytane przez wspierające go do tej pory rosyjskie elity jako słabość czy też nawet porażka, co z kolei mogłoby się przełożyć na wzrost napięć wewnętrznych. Byłoby to efektem tyleż niepożądanym, co niebezpiecznym dla trwałości systemu na samym Kremlu, jak również w całej Federacji. A najbardziej dla samego Putina.

 

Dlatego też uznał on, iż warto sprzeciwić się Chińczykom i położyć na szali ich wsparcie. Ocenił tym samym, że ryzyko związane z jego wycofaniem jest niewielkie. Za swój priorytet przyjął podjęcie utrzymanie dyscypliny i obranego jakiś czas temu kierunku, by nie dawać pretekstu do wywołania wewnętrznych niepokojów w kraju.

 

Wydaje się zatem, że Chiny mogły wpaść w pewną pułapkę. Wszystko wskazuje na to, że nie są jeszcze gotowe do otwartego kinetycznego starcia z USA, a jednocześnie obawiając się zdjęcia tabu z broni jądrowej, nie mogą zaakceptować jej użycia przez Rosję na Ukrainie. Świadczy o tym mocna i szybka reakcja rzeczniczki chińskiego MSZ [12], która wprost wykluczyła rozpoczęcie wojny nuklearnej między mocarstwami, wskazując, że takiej wojny „nie można wygrać i nigdy nie wolno jej prowadzić”, i apelując jednocześnie o zrozumienie „znaczenia unikania wojny między mocarstwami nuklearnymi i ograniczenia zagrożeń strategicznych”.

 

Jest oczywiste, iż Chinom odpowiada, by wojna pomiędzy Rosją a Ukrainą uległa zamrożeniu bądź też, co byłoby jeszcze bardziej dla nich korzystne, tliła się tak długo, jak to tylko możliwe, znaczące zaangażowanie USA na froncie ukraińskim powoduje bowiem, że siłą rzeczy nie skupiają się one w pełni na sprawach Indopacyfiku.

 

Dlatego też Chiny – poza powodami, które przytoczyłem wyżej – chętnie przyjęłyby pozycję mediatora. Pozwoliłoby im to narzucić własne tempo rozmów pokojowych i związać w ten sposób NATO w tym konflikcie tak długo, by spory między stronnictwami opowiadającymi się za utrzymaniem militarnej/gospodarczej pomocy dla Ukrainy albo za jak najszybszym zakończeniem wojny i powrotem do „business as usual” przyjęły rozmiary grożące rozpadem jednolitego do dziś oficjalnego stanowiska sojuszu.

 

Co więcej, długotrwała mediacja mogłaby również okazać się niezbędna do osiągnięcia stanu gotowości chińskiej armii do rozpoczęcia konfliktu kinetycznego o Tajwan bądź uzyskania – w myśl powtarzanej często przez profesora Bogdana Góralczyka zasady, iż szczęk oręża jest klęską stratega – tak dużej przewagi nad siłami USA, by kalkulacja potencjalnych strat spowodowała odstąpienie przez te ostatnie od zbrojnej obrony wyspy w wypadku inwazji z kontynentu. Niemniej jednak dziś tej gotowości nie ma, a tymczasem Putin zdecydował się na eskalację konfliktu.

 

Analizując ten fakt, Jakub Jakóbowski wskazuje [13], że prawdopodobnie mamy do czynienia z pewnego rodzaju zapasami pomiędzy przywódcami obu państw, które mogą przesądzić o przesuwaniu się granicy chińskiego wpływu na rosyjską politykę. Opisane wyżej ruchy Putina świadczyć mogą zatem o posiadanej wystarczającej sprawczości w zakresie władania Federacją i (czasowym) wymknięciu się spod kontroli chińskiej, co byłoby równoważne pewnego rodzaju porażce Chin, które – zdaniem tego analityka – usilnie próbują uniknąć upowszechnienia tematu broni jądrowej jako środka oddziaływania politycznego.

Oczywiście, możliwe są również inne wytłumaczenia dla Putinowskiej wolty. Cała akcja mogła być od początku wyreżyserowana (w co osobiście nie wierzę), by to Chińczycy wyszli przed opinią światową na zwolenników pokoju i przeciwników użycia śmiercionośnej broni jądrowej. Międzynarodowy odbiór Putina jest już raczej utrwalony. Ci, którym przebieg wojny na Ukrainie jest raczej obojętny, a więc państwa tzw. globalnego Południa, zdania o przywódcy Rosji nie zmienią, dopóki nie zdecyduje się on na użycie broni jądrowej. Pozostali zdążyli już sobie wyrobić opinię na jego temat i nawet jeżeli myślą o powrocie do współpracy z Rosją, to mogłoby do niej dojść jedynie w wypadku zmiany u federacyjnych sterów.

 

Zgodnie z kolejną koncepcją, może się również okazać, że słynący z cierpliwości Chińczycy, choć dostali właśnie swoistego prztyczka w nos, wybiorą opcję przeczekania i z pobłażliwością (oczywiście do pewnego momentu) będą patrzeć na harce Putina, a samą sytuację tratować będą najwyżej jako rozwojową. Przecież na razie mamy do czynienia jedynie z deklaracją o zamiarach rozmieszczenia broni jądrowej na Białorusi, a zatem daleka jeszcze droga do tego, by mówić o fakcie dokonanym czy też ewentualnym użyciu tej broni.

 

O ile zatem można przyjąć, że ze względu na potencjalne problemy demograficzne Chińczycy nie mają nieograniczonej ilości czasu na rozwiązanie kwestii Tajwanu, to z pewnością Rosjanie – z uwagi na swoje rosnące problemy gospodarcze, mają go jeszcze mniej. Jest więc możliwe, że Xi, dla którego obecność Putina na kremlowskim tronie rozwiązuje wiele problemów, zdecydował, by nie reagować ponad to, co w oficjalnym stanowisku podała rzeczniczka chińskiego MSZ.

 

Jedno, co jest zatem pewne, to stwierdzenie, że nie da się dziś jednoznacznie ocenić skutków wizyty Xi Jinpinga w Moskwie. Sytuacja jest dynamiczna i rację może mieć Michał Lubina, wskazując, że o szczegółowych ustaleniach możemy się nie dowiedzieć jeszcze przez długi czas.


[1] https://www.youtube.com/watch?v=CD_m5opjUrU&list=WL&index=36
[2] https://globalnagra.pl/xi-jinping-w-moskwie/
[3] https://www.businessinsider.com/xi-snubs-putin-amid-summit-with-central-asia-power-play-2023-3?IR=T
[4] https://www.youtube.com/watch?v=7KJ13bfdGxk&list=WL&index=34&t=155s
[5] https://www.washingtonpost.com/politics/2023/03/21/white-house-knocks-russia-chinas-junior-partner/
[6] https://www.pism.pl/publikacje/rosja-grozi-ukrainie-bronia-jadrowa
[7] https://pism.pl/publikacje/rosyjski-szantaz-zaporoska-elektrownia-jadrowa
[8] https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1482279%2Cekspert-chiny-sprzeciwiaja-sie-uzyciu-broni-jadrowej-ale-nie-wykluczaja
[9] https://www.youtube.com/watch?v=MLMo0PB6TTY&list=WL&index=36&t=4176s
[10] Jw.
[11] https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2023-03-24/gry-miedzy-sojusznikami-wizyta-xi-jinpinga-w-moskwie?utm_source=pocket_saves
[12] https://wiadomosci.wp.pl/rosyjska-bron-jadrowa-na-bialorusi-chiny-wyrazily-jasne-stanowisko-6880984395934496a?utm_source=pocket_saves
[13] https://twitter.com/J_Jakobowski/status/1640591207347769344?s=20
Materiały do pobrania
pdf
Wizyta Xi w Moskwie – rozkwit przyjaźni czy próba sił?
Autor Krzysztof Kondej
Radca Prawny. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Pasjonat geopolityki.
Twoje dane osobowe zostaną użyte do obsługi twojej wizyty na naszej stronie, zarządzania dostępem do twojego konta i do innych celów, o których mówi nasza Polityką Prywatności.