Equilibrium
Po ostatnich rozmowach Blinkena z Ławrowem oraz dogadywaniu się USA i Niemiec w sprawie Nord Streamu zapachniało nam Rapallo. Oczywiście innym niż sto lat temu, ale mechanizm jest podobny.
O ważnych sprawach dotyczących naszego regionu mocarstwa decydują bez nas (to nawet nie jest nowina), ale z udziałem Rosji (a to oznacza powrót Rosji do gry o równoważenie na kontynencie po upadku Sowietów; zatem to jest nasza klęska).
Nie oszukujmy się i nie pocieszajmy. To oznacza obezwładnienie decyzyjności naszej części Europy, znów wpadającej na dobre w strefę zgniotu. Między zachodnią Europą a Rosją, z USA balansującymi układ z oddali.
Na dodatek dzień przed napisaniem tego felietonu okazało się, że Białorusini zmusili do lądowania samolot pasażerski Ryanaira i zabrali z jego pokładu znanego opozycjonistę, który został wywleczony z maszyny i teraz czeka go zapewne bardzo zły los. Leciał z Aten do Wilna na pokładzie zagranicznego samolotu pasażerskiego, a mimo to spotkało go to, co spotkało. Ponoć miał naszą ochronę kontrwywiadowczą. Witamy, proszę państwa, w świecie wojny nowej generacji o ustalanie reguł gry na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Rosjanie (przy pomocy satelickiej Białorusi) grają tym instrumentem grę o nowe equilibrium, które zastąpi dawne – konstruktywistyczne – oparte na dominacji USA i Zachodu w naszej części świata.
Teraz zadajmy pytanie: co my z tym zrobimy? Co Polska ma zamiar uczynić? Co ma zamiar uczynić w klimacie nowego Rapallo, w obliczu narastającego mechanizmu wojny nowej generacji, która ma prowadzić do nowego equilibrium, niekorzystnego dla nas i dużo gorszego od układu z ostatnich 30 lat? Czy zagramy w tę grę sami, tak jak robią to Turcy, czy poczekamy, aż inni za nas rozstrzygną wszystkie istotne sprawy naszego regionu i zadecydują o naszym rozwoju, niedorozwoju, podporządkowaniu czy zależności. Nie łudźmy się jednak, że inni zrobią cokolwiek za nas, że zapewnią nam dobrobyt i bezpieczeństwo. O tym decyduje układ sił, a nie chciejstwo, a on zmienia się na naszą niekorzyść.
Jak robią to nasi sojusznicy, widać było podczas negocjacji dotyczących Nord Streamu czy podczas kordialnego spotkania Blinken – Ławrow. Przy okazji, to dobry moment, by mógł doradzić naszym licznym ekspertom krajowym, aby przestali pouczać naszych zachodnich sojuszników, jakiż to błąd nieustannie popełniają, rozmawiając z Rosją i ustalając z nią różnorakie deale. Dlaczego nie skupimy się na tym, że nasi zachodni sojusznicy nie są przecież idiotami i robią te deale, by realizować swoje interesy, które nie zawsze pokrywają się z naszymi. Skąd nam przychodzi do głowy taka durna myśl, że oni błądzą! Kiedy zrozumiemy, że inni podążają za własnym interesem, i przestaniemy wyjękiwać o zmianę polityki naszych sojuszników?To par excellence działanie z pozycji słabości, która wyłącznie irytuje tych, którzy podejmują te decyzje i biorą za nie odpowiedzialność. Te swoiste „wołania o opamiętanie” stanowią zaledwie szum w tle dla tych, którzy kierują się w swoich decyzjach swoim interesem, jedynie manipulując hasłami o wartościach. W rezultacie tym bardziej uważają, że nasze nawoływania są taką samą manipulacją, tylko że z pozycji słabości i za ich „pieniądz”.
Lepiej więc pokażmy siłę, zbudujmy własne instrumenty polityki państwa, które spowodują, że nie będzie można ustanowić nowego equilibrium bez nas. Zacznijmy od tego, że nie musimy wszystkiego konsultować z Waszyngtonem ani Berlinem, tak jak oni nie konsultują się przecież z nami. Spotykajmy się z Turcją i innymi bez dokonywania uzgodnień z tymi, co próbują ponad naszymi głowami podejmować decyzje. Rozgrywajmy ich, to nic zdrożnego. Tak robią wszyscy, którzy wygrywają w polityce międzynarodowej. Nie ma już dawnego ładu, podlega on rewizji i należy wziąć udział w grze o nową równowagę.
Powtórzę w tym miejscu niczym Katon o Kartaginie: musimy wystawić Armię Nowego Wzoru, która będzie wynikiem nowego przemyślenia strategicznego dotyczącego stawianych jej zadań w wojnie nowej generacji, wykonującą rozkazy z Warszawy. Musimy opracować system decyzyjny odporny na wpływy mocarstw zewnętrznych.
To oczywiście nie wszystko. Potrzebujemy systemu odporności państwa, by kolejnym krokiem przeciwnika nie były porwania białoruskim opozycjonistów albo nawet obywateli RP z Warszawy. Potrzebujemy proaktywnego (a nie defensywnego) odstraszania wojskowego, ale także– widać to wyraźnie –proaktywnego odstraszania w całym spektrum wojny nowej generacji. Tak na poziomie służb wywiadowczych, jak operacji specjalnych i selektywnych działań ofensywnych. Żeby się przeciwnicy bali podnieść rękę z obawy przed niekontrolowaną przez nich lub przez naszych sojuszników reakcją. Ważne, by nie wiedzieli, co i kiedy ich spotka w zamian. Nieuchronność naszej reakcji ma wywoływać ich strach.
Nie możemy czekać na reakcję Zachodu w podobnych sprawach, bo po pierwsze jest on podzielony, a po drugie może nie chcieć wziąć udziału w takiej czy innej akcji, ze względu na różnice interesów, rozdział ryzyka czy nawet brak potencjału lub inne własne interesy.
Nie chodzi o to, by porzucić lub spisać na straty NATO czy UE. Wręcz przeciwnie, używać ich niczym tarczy defensywnej, gdy nam to służy do stępienia działań wobec nas. Ale należy wykuć miecz – system proaktywnego odstraszania w całym spektrum oporności i działania państwa, nie tylko wojska. Przeciwnicy mają się bać naszej reakcji na nieprzewidywalnych z góry szczeblach drabiny eskalacyjnej, która może mieć nawet kilkaset stopni, takich jak selektywne, ofensywne działania operacyjne. Wówczas sojusznicy także będą musieli się z nami liczyć, bo nie będzie można osiągnąć equilibrium bez nas.
Prezydent Andrzej Duda jest w Turcji. Z naszych rozmów w S&F z Turkami wynika, iż przyglądają się nam i zastanawiają się, co się właściwie nad Wisłą dzieje i dlaczego Polacy tkwią w drzemce? Czyżby nie widzieli, jak powstaje nowe equilibrium? Jak Polacy mogli dopuścić do tego, że nie biorą w tym udziału? Turcy z własnej historii ostatnich stu lat wiedzą, że taka abdykacja zazwyczaj bardzo źle się kończy. Patrzą także dlatego, że potrzebują Polski do pomocy w równoważeniu Rosji, do własnej gry – to oczywiste – ale w tym aspekcie zgodnej z podstawowym interesem Rzeczypospolitej.
Czas na zmiany, aby przyszłe equilibrium odpowiadało naszym interesom. Zgodnie z zasadą Bismarcka „negocjuj i walcz” potrzebujemy nowego wojska i nowego systemu odporności państwa wedle filozofii proaktywnego odstraszania. Gdy taki system zbudujemy i zademonstrujemy jego funkcjonowanie, będziemy potrzebowali własnego kanału komunikacji z przeciwnikiem – Rosją. Żeby nie komunikowali się z Rosjanami w naszych sprawach, ale nad naszymi głowami Niemcy i Amerykanie. Tak się bierze udział w grze o równowagę i dokładnie tak robią Turcy. „Negocjuj i walcz” – w Libii, Idlibie, Górskim Karabachu. A skoro jesteśmy przy wizycie polskiego prezydenta w Turcji – Turcy zrozumieli ten mechanizm jeszcze w latach 60. XX wieku wskutek sławnego listu prezydenta USA Johnsona, który pozbawił ich złudzeń co do ich własnej sprawczości. Polecam jego lekturę, zanim my otrzymamy taki list.